Modular Buildings
Dane Techniczne
Seria: Modular Buildings
Rok premiery: 2011
Waga zestawu: 2820g (za Bricklinkiem)
Liczba klocków: 2032
Liczba figurek: 4
Spis cześci: Na Bricklinku
Cena: Polski S@H: 659 PLN Polskie sklepy: 600-800 PLN, Allegro: ok. 700-800 PLN (stan na przed świętami 2011)
Peeron,
Lugnet,
Brickset.
Wstępniak
Na Pet Shopa napaliłem się jak tylko pojawiły się zdjęcia. Oto otrzymujemy dwie pięknie zaprojektowane kamienice, w realistycznych, stonowanych kolorach, wyposażone w żywe wnętrza… Sam miód. Łatwo więc się domyślić, co stało się moim prezentem gwiazdkowo-urodzinowym (; Postanowiłem też zestaw zrecenzować, coby masy LUGPolowe oświecić, a sobie przydać chwały i splendoru. A że zestaw duży i okazały, taka też będzie ta recenzja. Od razu zatem uprzedzam blokotekstofobów – słowa jest dużo, a obrazu relatywnie niewiele i to nie tylko dlatego, że autor nie bardzo radzi sobie z aparatem, ale o tym później. Zatem kubki z napojami i/lub chrupki w dłoń i do dzieła:
Na architekturze znam się mniej więcej tak, jak na mechanice kwantowej. Brązowa kamieniczka budzi więc we mnie skojarzenia z Londynem i Anglią w ogóle, które to wrażenie pogłębiło się w trakcie budowy. Dwuosiowa, z wykuszowym oknem, piwnicą i poddaszem. I ogródkiem, zielonymi drzwiami, czerwoną skrzynką na listy… Niebieska to dla mnie Bruksela. Dom w pastelowym kolorze, z tytułowym sklepem zoologicznym na parterze i dwupiętrowym mieszkaniem powyżej.
Pudełko
Jest duże. 58 x 48 x 9 centymetrów to nie przelewki. Kolorystyka typowa dla zestawów tej serii – szaro-niebieska, z pasem studów u dołu. Dość dokładnie wypełnione klockami, jednak nie wypchane, nie wybrzusza się. Raczej nie mogłoby być mniejsze. Na frontowej stronie mamy oficjalne zdjęcie zestawu logo Lego, i informacje o zalecanym wieku, liczbie części itp. W tle rozjaśniona, szara kamienica, kolejna z ciągu. Nie zrobiona z klocków i drażniąca o tyle, że wyposażona w ćwierćkoliste okna.
Na dłuższych bokach: Spis części (góra) i zdjęcie ludzika czeszącego zwierzaki z ostrzeżeniami o małych elementach.
Na krótszych bokach: Wyjątkowo ładne zdjęcie fragmentu kamienicy brązowej, na i w której usadowiły się minifigi i kot. Z drugiej strony kolejne 2 zdjęcia zestawu, nazwa w 6 językach (angielski, niderlandzki, francuski, hiszpański, portugalski, węgierski) i informacja o miejscu produkcji. Chiny, stety, niestety, też się załapały.
Dodatkowo, na tym boku mamy bardzo ciekawe rozwiązanie, z którym nie spotkałem się wcześniej w Lego: Na zewnętrznym panelu mamy perforację, a na wewnętrznym – ząbek. Gdy wciśniemy perforowany fragment, ząbek wejdzie w otrzymaną przerwę w taki sposób:
Tylną ścianę zdobią ujęcia wnętrz domostw oraz, hmm, monumentalne? Tak, to chyba będzie dobre słowo, monumentalne ujęcie 3 zestawów (4 kamienic) jedna koło drugiej wraz z kręcącymi się wokół ludzikami. Robi wrażenie.
Otwieramy na wspomnianym boku z zamknięciem, odklejając plastry z przezroczystej taśmy klejącej. Dla fetyszystów: Tak, uszkadzają pudełko przy odklejaniu. Z wewnątrz wysypać można co następuje:
Instrukcja
Opakowana zgodnie z nowymi trendami w folię z arkuszem tektury dla usztywnienia. 2 książeczki, każda dedykowana 1 budynkowi. Ładnie zszywane, na papierze jakości raczej standardowej, myślę, że nie rozsypią się zbyt łatwo. Okładki w układzie poziomym, treść, oprócz większości reklam, w pionowym. Obie po 84 strony, pierwsza opisuje domek brązowy i na jej końcu widnieją reklamy, w tym pociągu Maersk na IV stronie okładki. Druga pokazuje jak zbudować dom niebieski i na IV stronie okładki raczy nas krzykliwym dzieciakiem, wcześniej dostajemy spis części i kolejne reklamy. Nikt nie ostrzega mnie przed żarłocznym dywanem, za to przy każdym kroku dostajemy listę potrzebnych elementów.
Przydatne to i to jak, bo choć błędów nie uświadczono, za to kolory to istna tragedia. Nawet w sytuacji, gdy na stworzonym już obiekcie mamy oba odcienie szarości, czerń i piaskowy niebieski rozróżnienie na obrazkach nie zawsze jest jednoznaczne i oczywiste, kolory te często zlewają się, a odcienie szarości są zarówno za ciemne w stosunku do czarnego, jak i za mało kontrastowe w stosunku do siebie. Dodatkowo całość instrukcji jest jakby przyciemniona w odniesieniu do barw rzeczywistych klocków, a w krokach zawierających elementy ciemnoniebieskie ich układ jest trudny do odczytania, gdyż czarne kontury zlewają się z barwą elementu.
Wyjąwszy z pudła pierwszy woreczek, wypełniony papierem, oczom naszym ukazują się
Klocki
Zapakowane w 17 woreczków, w tym 16 ponumerowanych od 1 do 4. W każdym numerze mamy jeden woreczek malutki, jeden mały, jeden średni i jeden duży. W największych dodatkowo zamknięte są po 2 małe woreczki z drobnicą. Dodatkowa torebka bez numeru zawiera duże płytki i jest zrobiona z nieco innej folii niż pozostałe. Luzem są jedynie zielone płyty bazowe.
Choć napis na pudełku głosi, że klocki pochodzą m.in. z Chin, żaden nie jest opakowany osobno, jak np. szczególne elementy w serii PotC, we własną folijkę. W toku budowy nie zanotowałem również drastycznych uchybień jakościowych, odbarwionych elementów, czy wielkich nadlewek. Jedno, do czego mogę się przyczepić objawiło się po ukończeniu budowy – jedna z płyt bazowych odgina się nieznacznie ku górze na odcinku zabudowanym szarymi kafelkami – chodnikiem.
Cena za 1 element to, przyjmując dość standardową cenę S@H, 0,31 PLN/element, zaś w najniższej cenie, w jakiej wiem, że można kupić nowy zestaw, czyli 600 zł, to 28 groszy za klocek. To bardzo dobra cena, zważywszy za jaki klocek. Bo tak się składa, że w 10218 są niemal same
Ciekawe części
I tutaj rozpoczyna się najprawdziwszy temat-rzeka, który potraktuję w nieco inny sposób, niż zwykle spotykany w LUGPolowych recenzjach. Bo spośród 2032 regularnych i 58 (tak, pięćdziesięciu ośmiu!) zapasowych elementów w 314 postaciach i 33 kolorach składających się na Pet Shop łatwiej byłoby chyba wymienić części NIEciekawe, niż te, które mogą zwrócić czyjąś szczególną uwagę. Dlatego żądnych szczegółów odsyłam na Bricklinka, gdzie wszystko jest wypisane i uporządkowane w sposób o niebo lepszy, niż w ogóle możliwy na forum, a ja ograniczę się tylko do zbiorczych podsumowań. I tak oto:
- Architekci klockowi otrzymają 43 okna (w tym 39 z szybkami) w 4 kształtach i 2 kolorach (piaskowy i biały), jedną witrynę sklepową, 8 par drzwi, w tym jedną przezroczystą, jedną „zsypową”, 4 czarne i 2 zielone, jedne schody czarne i jedne brązowe. Tutaj można poruszyć drobną kwestię, która nie jest zarzutem wobec zestawu, jednak zwróciła moją uwagę: Okna otrzymujemy w nieparzystych liczbach, niewygodnych przy planowaniu własnej konstrukcji. Jednak wciśnięcie 20. białego i 16. beżowego okna do zestawu prawdopodobnie nie wyszłoby mu na zdrowie wizualnie.
- Każdy systemowiec ucieszy się z:
305 (!!) różnych rozmiarów kafli w 13 kolorach, zwykłych i „wciętych” bricków w dość rzadkich, a użytecznych, kolorach brązowym i piaskowoniebieskim w liczbach, odpowiednio, 165 i 207
zaś - Winieciarze
z 27 rozmaitych narzędzi i gadżetów dla minifigów, 8 zwierzątek, 43 groszków-kwiatków w 4 kolorach i czarnych nóg kościotrupów
Dla - Technicowców jest 15 pinów w 3 kształtach i 3 kolorach, 3 plate’y 1x5 z dziurą na axla oraz takie białe coś dziwnego co się nazywa pin connector.
Budowa i budowle
No to czyli znaczy się clou programu chyba. A tutaj zoneczek. Zdjęć z budowy nie ma i nie będzie. Wszyscy wielce ciekawscy każdego, albo co 10, albo co 20 kroku – instrukcja jest tutaj. Ja zdjęć nie robiłem z 2 powodów:
- Po pierwsze primo: to ma być zabawa. Rozłożyłem klocki na podłodze, ładnie uporządkowane wg woreczków, instrukcja przed sobą i buduję. Buduję. A nie patrzę na cyferki i jak się pojawi „0” na końcu, to kombinować aparat, ustawiać, statyw, ustawienia i bogowie wiedzą co jeszcze. Chcę skupić się na konstrukcji, niuansach, i w ogóle całym tym klockowym „czymś”, co tak w naszym hobby lubimy. A nie na buchalteryjnych fotografiach.
- Po drugie secundo: Tak mniej więcej od gimnazjum uczą mnie dzielnie wszystkie polonistki, anglistki i inne nastki, że RECENZJA TO NIE STRESZCZENIE. Można opisać pokrótce bohaterów, zarysować fabułę, podać ogólnie znane, czy techniczne informacje i dodać własne przemyślenia, co też czynię powyżej i poniżej. Ale pokazanie po kolei co jest w „bebechach” i jak co dokładnie jest zrobione mogłoby zabić ciekawość niektórych czytelników. Więc tego nie robię i o.
Za to mówię, jak się budowało. A budowało się przewspaniale. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tak doskonale zaprojektowanym zestawem Lego. Choć tu i ówdzie zdarzały się momenty, w których, jako AFOL, użyłbym jednego elementu zamiast dwóch, to nie pogarsza to w najmniejszym stopniu odbioru dzieła. Ups, napisałem dzieła…? Cóż, bo chwilami miałem takie odczucie. Niezwykłe bogactwo detali i istne wprost zatrzęsienie technik i tricków, podobnych raczej konstrukcjom zaawansowanych artystów klocka (czyż nie wielu z nas, w tym także ja, lubi określać swoje hobby sztuką?), niż produktu skierowanego do młodego odbiorcy sprawia, że budowa jest wciągająca i fascynująca nawet dla znawców klockowego tematu. I nie przesadzam tutaj ani trochę. Bite 4 godziny spędzone nad zestawem były, za wyjątkiem stosunkowo monotonnego etapu budowy niebieskich ścian, niczym dobra powieść. Kolejne kroki instrukcji jasno i logicznie wynikają z poprzednich, przemyślany rozkład elementów w woreczkach skraca do minimum czas poszukiwań wśród stosików, nie pozwalając na rozproszenie budowniczego. Warto w tym miejscu dodać, że było to dla mnie niezwykle pouczające doświadczenie, pokazujące mi połączenia i rozwiązania, na które pewnie sam bym długo nie wpadł.
Efektem tychże zabaw są pokazane poniżej dwa budyneczki. Zdjęć najdrobniejszych detali nie będzie z powodu wymienionego już wcześniej, a podpartego powyżej. Po prostu nie chcę spoilerować. Sam przed osobistym spotkaniem z zestawem znałem jedynie zdjęcia oficjalne i kilka migawek z recenzji i rosnące stopniowo budowle zaskakiwały mnie swoim klimatem i szczegółami. Nie zamierzam Was tego uczucia pozbawiać.
Po budowie zostaje dość spora garść drobnych klocków. Wiele z nich dubluje elementy w ciekawych kolorach i przydatne w każdej ilości.
Minifigi
Do zestawu klocków dołączonych jest czworo postaci, o jednolitych, klasycznych twarzach:
- Pani w gorsecie
Ładnie, dwustronnie zadrukowany tors daje się wykorzystać w najrozmaitszych „settingach”, nie jest ostentacyjnie starodawny. I oprócz 10218 wystąpił tylko w kalendarzu adwentowym 2010. Do tego bujna fryzurka z nowego City. - Pan w sweterku
Bez szaleństw. Tors (jednostronny) dostępny dość łatwo, w tym w przyczepie kempingowej 4435. Włoski popularne jak sam Szatan. - Robotnik
W koszuli i ogrodniczkach, dwustronny. Tors i czapka jak wyżej, minus przyczepa. - Dziecko
Prześliczne dziewczęce włosy z warkoczem dostępne tylko w 4 sporawych zestawach i ciemnofioletowe, krótkie nóżki (6 zestawów w tym 2 modulary i 1 zimowy). Tors szału nie robi, jeżeli myślicie o Pet Shopie tylko z powodu „dresowej” bluzy chłopca (dziewczynki?), to lepiej kupcie autko 3177.
Podsumowanie
Bo chyba przyszła już na nie pora. Jak pewnie zdążyliście zauważyć, moja ocena zestawu jest entuzjastyczna. Pomimo poważnie niedopracowanej instrukcji i mojej opinii na temat główek ludzików uważam ten zestaw za naprawdę bardzo dobry i ustawiający wysoko poprzeczkę dla następnych modularów.
Za
- Ogólny projekt modelu
- Bogactwo części
- Cena
Przeciw
- Instrukcja
- Mało oryginalne głowy minifigów