Postanowiłem zawalczyć o Złotą Łopatę odkopując ten temat, ale tylko dlatego, że mam do powiedzenia coś, co może zainteresować potencjalnych nabywców tego modelu :) .
Otóż po 8 latach nadeszła historyczna chwila - rozebrałem Niszczyciel. Jak pamiętają najstarsi górale, był nowy, gdy go kupiłem. Raz złożony, stał nieprzerwanie w tym samym miejscu: w pokoju od północy, gdzie nigdy, ale to nigdy, nie padały nań bezpośrednio promienie słońca. Mimo to bałem się, że zobaczę wyraźne przebarwienia, gdy tylko odczepię pierwszy klocek, ale... nic takiego nie nastąpiło! Mało tego, chyba w całej kolekcji nie mam klocków w kolorze Old Light Gray, które zachowałyby się w tak fantastycznym stanie - zero zżółknięcia, i na zewnątrz, i w środku.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że jeśli ktoś planuje kupić używany Niszczyciel, powinien zadać sprzedającemu kluczowe pytanie: gdzie model spędził ostatnie lata? Jeśli był eksponowany, ale w takim miejscu jak mój, istnieją spore szanse na to, że mimo wieku nie będzie żółtych przebarwień - czego oczywiście wszystkim nabywcom życzę :) .
P.S. Jerac miał rację: można lepiej zbudować ten model, a gładki, skonstruowany SNOT-em, wygląda jeszcze piękniej. Miał rację i udowodnił to, tworząc swój niszczyciel
(Imperial Star Destroyer Chimaera) więc odszczekuję (hau, hau, hau) i pokornie zdejmuję czapkę z głowy.