Witajcie. Mam na imię Olga i jestem Snajperem w Orłach Temidy. Opowiem Wam dzisiaj jak przebiegała akcja o nazwie kodowej "Ustawka w Sklepanej masce".Nexus pisze:Zadanie 5 – Trudny wybor
Uzyskaliscie informacje operacyjne na temat szykujacych sie mafijnych porachunkow. Stoi przed wami wybor:
a. dac sie wykrwawic obu stronom i posprzatac po wszystkim. Nalezy pokazac „wzmozone dzialania operacyjne” prowadzace do aresztowania pozostalych przy zyciu przestepcow.
Było czwartkowe przedpołudnie. Siedzieliśmy w posterunkowej kantynie. "My", czyli Kapitan, Kierowca, Saper, Komandos i jego owczarek, no i ja. Czekaliśmy na wieści od Agenta, który kręcił się wśród chłopaków Jednonogiego Grigorija i próbował się dowiedzieć co tym razem planują. Około 10.00 Agent wszedł do kantyny z triumfalną miną. Dowiedział się, że chłopaki Grigorija planują ustawkę z ludźmi Don Alfredo.
Mają się spotkać w jednym z warsztatów Don Alfredo o dość dwuznacznej nazwie "Sklepana maska".
Sklepana maska to typowy warsztat-dziupla. Na uboczu miasta, trochę zapuszczony, ze stertą opon i części zamiennych, starym gratem porośniętym trawą i budynkiem biurowym z garażem na parterze. Właśnie tam ludzie Grigorija i Don Alfreda umówili się, żeby wyjaśnić sobie kto rządzi w mieście. Czuliśmy, że jako stróże prawa powinnismy tam jechać, ale Kapitan zdecydował, żeby się nie śpieszyć. Im później dojedziemy, tym mniej roboty będziemy mieli. Przytaknęliśmy ze zrozumieniem, ale Kierowca już wyrywał się, żeby jechać. Nie mogliśmy sobie pozwolić na taki pośpiech, więc próbowaliśmy go zatrzymać na miejscu. Kapitan natomiast szepnął Saperowi coś na ucho, po czym ten zniknął za drzwiami. Jak można było się domyślić Kierowca tak nas poganiał, że po 5 minutach już pędziliśmy Czarnym Orłem do warsztatu. Nagle w samochodzie coś strzeliło, a spod maski zaczął wydobywać się dym. Kapitan wysiadł zafrasowany, ale mrugnął prozumiewawczo do Sapera, więć wiedzieliśmy o co chodzi. Tylko Kierowca myślał, że coś się naprawdę zepsuło.
Po pół godziny udawanego naprawiania, gdy dym się rozwiał ruszyliśmy dalej.
Gdy dotarliśmy na miejsce bandyci dopiero formowali szyki, a gdy chwilę postaliśmy za ogrodzeniem, zbili się w gromadę i zaczęli wymianę argumentów.
Nie zależało nam, na takiej bijatyce. Chcieliśmy, zeby mafiozi w swej walce byli bardziej skuteczni, a nam zostawili jak najmniej do roboty. Korzystając z zamieszania Komandos pomógł mi wejść na dach, skąd kontrolowanymi strzałami pod nogi nie dopuściłam, żeby tchórze uciekali z pola walki. Komandos z Funkcjonariuszem prewencji rozdzielali bijących się na mniejsze grupy, a Kapitan używając swych umiejętność Psychologa i zdolności do negocjacji namawiał łobuzów do dalszej walki.
Udało się mafiozów podzielić na pary, a po 15 minutach walki przy życiu pozostało tylko kilku. Z nimi daliśmy już sobie radę i dokonaliśmy aresztowania. Tymi, którzy zostali zajął się koroner.
Jeszcze tylko Kapitan użył swego wdzięku i na konferencji prasowej wmówił wszystkim, jak wielkim sukcesem skończyła się ta akcja i jak bardzo się staraliśmy, żeby było jak najmniej ofiar. Nasz szef jest naprawdę dobry w gadce. Wszyscy mu uwierzyli. A z bandytami chwilowo spokój...
Galeria
Historia długa. Troszkę naciągana. Z budowli jestem zadowolony. Lubię też porośnięty trawą wrak. Płotek zrobiony trochę inaczej. Ma też drut pod napięciem. Jest kilka drobiazgów, może je znajdziecie. Niestety cztery ostatnie zdjęcia mało ostre, ale widać, co trzebaTo tyle w telegraficznym skrócie. W nocy mam pobudkę co dwie godziny. Więcej już nic nie wymyślę :-)
Użyłem wszystkich zdolności oprócz Informatyka.
Pozdrawiam.