[MOC] PZL Zaskroniec - prawie jak Cobra
: 2012-02-16, 18:17
PZL Zaskroniec, na licencji Bell AH-1 Cobra
Kiedy nachalni talibscy turyści zdewastowali ostatni latający eksponat w Afgańskiej filii Muzeum Wojska Polskiego, czas było pomyśleć o jego godnym następcy.
Dlatego też powołano specjalną sejmową komisję, która przez wiele lat obradowała w myś zasady: "Czy się stoi, czy się leży dieta za komisję się należy", a czym dłużej tym więcej.
W końcu, po latach, gdzieś pod koniec kolejnej kadencji, gdy było już wiadomo, że kolejnej nie będzie, wybrano odpowiednią maszynę. Oczywiście jedynym słusznym sposobem, przez losowanie kartki z dziurawego kapelusza przewodniczącego. Pod czujnym okiem ambasadora US na EMEA - Makumby Birnsteina, byłego marine, losowano tak długo aż wybrano właściwie, zgodnie z dobrymi obyczajami mobbingu, a może lobbingu?
Wkrótce, wśród blasku fleszy, łez wzruszenia, buziaczków i macanek, podpisano umowę na dostawę pierwszych maszyn. Prace na szrotach i złomowiskach Federalnej Agencji Mienia Wojskowego US Army ruszyły z kopyta i za niedługo do biednego kraju, gdzieś we Wschodniej Europie dotarły pierwsze skrzynie ze sprzętem. Niestety, okazało się, że umowa nie objęła dokumentacji, silników i awioniki oraz uzbrojenia. Dlatego powołano kolejną specjalną sejmową komisję w celu ujawnienia prawdy i kto jest winien? Prace trwają.
Na szczęście, okazało się , ze pan Edek, portier z MON, emerytowany agent WSI na Amerykę, a w wolnych chwilach zapalony modelarz, dysponuje całą niezbędną dokumentacją, z planami mini-bomby atomowej włącznie. Do tego na internetowych bazarach można kupić dowolną ilość silników turboodrzutowych, co prawda rosyjskich, ale za to niezawodnych i w dobrych cenach. A w sprawie uzbrojenia i reszty zawsze można liczyć na patriotów z Izraela. Izraelskich co prawda, ale patriota to patriota. A patriocie w zęby się nie zagląda.
Koniec końców, dzięki trudowi całego społeczeństwa, pierwszy PZL Zaskroniec, prawie jak AH-1 Cobra wzbił się w powietrze i poooleciał. I tyle go widzieli.
Do budowy użyto 4 elementów Cobi (bo czarne dźwigienki wyszły), kalkomanii, kawałka szarej taśmy izolacyjnej oraz spinacza biurowego.
Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję i obiecuję poprawę.
(Na księdza działało.)
Galeria