[MOC] Meduza II
: 2015-07-23, 20:16
Antoni Dębski był prekursorem nurkowań saturowanych. Czyli długotrwałych; takich, kiedy krew zmienia swój skład na skutek zmian ciśnienia.
W latach 60-tych w Polsce nikt się tym jeszcze nie zajmował, a na świecie na tyle niewiele osób, że nie było nawet jak skorzystać z czyichś doświadczeń.
Przeprowadzał eksperymenty najpierw na myszach i innych zwierzętach, a następnie - na sobie samym.
Doprowadzał się do utraty przytomności - aby zdobyć informacje nieosiągalne w inny sposób; aby dowiedzieć się, gdzie leży granica wytrzymałości ludzkiego organizmu, opracować skład mieszanki do oddychania, stworzyć tabele zanurzeń dla płetwonurków.
Pasjonat, człowiek z powołaniem, który - na przekór nieprzejednanemu systemowi - chciał zrobić coś dla ludzi.
Polscy nurkowie wtedy sami kleili sobie skafandry, i sami budowali aparaty oddechowe.
Był nurkiem oraz... konstruktorem łodzi podwodnych.
Pierwszą jego konstrukcją była Meduza. Podwodna kabina mieszkalna dla dwóch osób. Nie miała napędu, była wyposażona tylko w podstawowe przyrządy, a zanurzenia i wynurzenia dokonywano regulując długość lin łączących kabinę z zatapianym balastem.
W czasie wakacji w 1967 r. dokonał w Meduzie eksperymentalnego zanurzenia w jeziorze Kłodno na Kaszubach, na głębokość 20m.
Następną jego konstrukcją była Meduza II o wyporności 9t, przeznaczona do pracy w wodach morskich. Również dwuosobowa, jednak znacznie zmodyfikowana w stosunku do pierwszej. Posiadała nawet pokładowy kibel!
Meduzy były budowane przez Antoniego Dębskiego i jego kolegów w Stoczni Gdyńskiej, w której pracował. Po godzinach pracy, z materiałów odpadowych, jako że nie udało mu się uzyskać dla swoich eksperymentów akceptacji oficjalnych czynników.
W listopadzie 1968 roku Antoni Dębski wraz Bogdanem Bełdowskim (nurek głębinowy) i Jerzym Kulińskim przeprowadził w Zatoce Gdańskiej historyczne zanurzenie w Meduzie II. Przez tydzień mieszkali na głębokości 26m.
O wydarzeniu było głośno w polskiej prasie i telewizji.
[ Meduza II - ZDJĘCIE - listopad 1968 ]
Zanurzenie wymagało statku-bazy, którym był holownik 'Koral'.
Najpierw opuszczano na dno zbiornik z balastem, połączony z kabiną wężem do pompowania powietrza i dwiema linami. W podłodze kabiny były zamocowane ręczne kołowrotki do regulacji zanurzenia za pomocą tychże lin. Kabina była połączona linami również z holownikiem. Sprężarka ustawiona na pokładzie statku tłoczyła do kabiny powietrze grubym wężem, wokół którego był owinięty przewód elektryczny i telefoniczny.
Dla sygnalizacji położenia do kabiny była przywiązana boja.
Górnego włazu używano tylko na powierzchni, pod wodą korzystano z dolnego, który praktycznie przez cały czas zanurzenia pozostawiano otwarty.
Dla stateczności Meduza miała na zewnątrz przyspawane pojemniki na balast.
Z przodu i z tyłu po jedym maleńkim iluminatorze, jedna niezbyt mocna żarówka dla oświetlenia wnętrza.
Posiłki i napoje pakowane w szczelne pudełka, termosy i słoiki dostarczali załodze koledzy - nurkowie.
Główny konstruktor był nałogowym palaczem i - pomimo bardzo słabej wentylacji - w trakcie zanurzenia palił niewiele mniej niż na lądzie. Podobno przy podwyższonym ciśnieniu tlenu panującym w kabinie papieros spalał się w ciągu sekund.
[ Meduza II - PRZEKRÓJ z okładki Młodego Technika ]
Sukces (czyli wynurzenie całej załogi po siedmiu dobach, w stanie żywym) niewiele pomógł pionierowi w szerokim otwarciu drzwi. Władza nie dopuściła do rozwoju współpracy z RFN i Japonią, zainteresowanych pracami Dębskiego, a jedną z jego kolejnych konstrukcji, bliską ukończenia, złomowano pod jego nieobecność.
Meduzę II przebudowano (zamontowano wieżyczkę i dodano pływaki) i przez wiele lat używano do badań geologicznych dna Bałtyku.
Dzięki niej uzyskano wielokrotnie większą wydajność podczas prac, ponieważ nurkowie mogli spędzać (mieszkać) kilka dni w pobliżu swoich stanowisk, zamiast wielogodzinnego wynurzania się każdego dnia.
Pomysły Dębskiego i współpracujących z nim kolegów, wyniki ich prac, oraz ich patenty (po wygaśnięciu) zostały wykorzystane w wielu krajach na całym świecie. Spotkało się to m.in. z niezadowoleniem firm prowadzących prace podwodne, które kasowały od godziny pracy nurka.
Konstruktor zaprojektował później m.in. batyplan Delfin (przepiękny pojazd!) i batyskafy Geonur przeznaczone do wierceń w dnie morskim. Wiem, że powstały i były używane, ale - póki co - nic więcej. Były oparte na ciekawym pomyśle - pływały poziomo, a do samego wiercenia ustawiano je w pionie.
Kilkanaście lat temu odnaleziono kapsułę w bardzo kiepskim stanie i wyremontowano. Przez kilka lat stała przed wejściem do Muzeum Nurkowania, rok temu przeniesiono ją na Czerniakowską do Muzeum Wojska Polskiego.
Modelik Meduzy budowałem równolegle z lekturą książki Antoniego Dębskiego pt. 'Na dnie i w toni'. Autor opisał w niej Meduzy i inne podwodne urządzenia swojej konstrukcji oraz eksperymenty, jakie przeprowadzał. Niesamowity koleś! Zapowiedział drugą część. Niestety - w roku 2006 zmarł...
Pojazd niewielki, niezbyt okazały. Taka sobie żółto-czarna kapsułka. Kosztowała trochę kombinowania z mocowaniem poszczególnych fragmentów pod odpowiednimi kątami, żeby wszystko się ładnie zgrało.
4 klocki malowane, bo całego wzoru malowania nie było jak zrobić z samych klocków.
Najtrudniej mi było zbudować zbiorniki na balast - aby wysunąć 'żeberka' i pomiędzy nimi wstawić nieco większym skosem żółte powierzchnie, i - najlepiej - zaznaczyć, że są to otwarte od góry komory.
Po wielu próbach udało się.
O ile wraków na dnie Bałtyku jest mnóstwo, z każdego okresu historycznego, to wodorosty dodałem dla urozmaicenia, wbrew stanowi faktycznemu. ...Choć może gdzieś są takie miejsca?
Zdjęcia podwodne:
Nareszcie KONIEC :)
W latach 60-tych w Polsce nikt się tym jeszcze nie zajmował, a na świecie na tyle niewiele osób, że nie było nawet jak skorzystać z czyichś doświadczeń.
Przeprowadzał eksperymenty najpierw na myszach i innych zwierzętach, a następnie - na sobie samym.
Doprowadzał się do utraty przytomności - aby zdobyć informacje nieosiągalne w inny sposób; aby dowiedzieć się, gdzie leży granica wytrzymałości ludzkiego organizmu, opracować skład mieszanki do oddychania, stworzyć tabele zanurzeń dla płetwonurków.
Pasjonat, człowiek z powołaniem, który - na przekór nieprzejednanemu systemowi - chciał zrobić coś dla ludzi.
Polscy nurkowie wtedy sami kleili sobie skafandry, i sami budowali aparaty oddechowe.
Był nurkiem oraz... konstruktorem łodzi podwodnych.
Pierwszą jego konstrukcją była Meduza. Podwodna kabina mieszkalna dla dwóch osób. Nie miała napędu, była wyposażona tylko w podstawowe przyrządy, a zanurzenia i wynurzenia dokonywano regulując długość lin łączących kabinę z zatapianym balastem.
W czasie wakacji w 1967 r. dokonał w Meduzie eksperymentalnego zanurzenia w jeziorze Kłodno na Kaszubach, na głębokość 20m.
Następną jego konstrukcją była Meduza II o wyporności 9t, przeznaczona do pracy w wodach morskich. Również dwuosobowa, jednak znacznie zmodyfikowana w stosunku do pierwszej. Posiadała nawet pokładowy kibel!
Meduzy były budowane przez Antoniego Dębskiego i jego kolegów w Stoczni Gdyńskiej, w której pracował. Po godzinach pracy, z materiałów odpadowych, jako że nie udało mu się uzyskać dla swoich eksperymentów akceptacji oficjalnych czynników.
W listopadzie 1968 roku Antoni Dębski wraz Bogdanem Bełdowskim (nurek głębinowy) i Jerzym Kulińskim przeprowadził w Zatoce Gdańskiej historyczne zanurzenie w Meduzie II. Przez tydzień mieszkali na głębokości 26m.
O wydarzeniu było głośno w polskiej prasie i telewizji.
[ Meduza II - ZDJĘCIE - listopad 1968 ]
Zanurzenie wymagało statku-bazy, którym był holownik 'Koral'.
Najpierw opuszczano na dno zbiornik z balastem, połączony z kabiną wężem do pompowania powietrza i dwiema linami. W podłodze kabiny były zamocowane ręczne kołowrotki do regulacji zanurzenia za pomocą tychże lin. Kabina była połączona linami również z holownikiem. Sprężarka ustawiona na pokładzie statku tłoczyła do kabiny powietrze grubym wężem, wokół którego był owinięty przewód elektryczny i telefoniczny.
Dla sygnalizacji położenia do kabiny była przywiązana boja.
Górnego włazu używano tylko na powierzchni, pod wodą korzystano z dolnego, który praktycznie przez cały czas zanurzenia pozostawiano otwarty.
Dla stateczności Meduza miała na zewnątrz przyspawane pojemniki na balast.
Z przodu i z tyłu po jedym maleńkim iluminatorze, jedna niezbyt mocna żarówka dla oświetlenia wnętrza.
Posiłki i napoje pakowane w szczelne pudełka, termosy i słoiki dostarczali załodze koledzy - nurkowie.
Główny konstruktor był nałogowym palaczem i - pomimo bardzo słabej wentylacji - w trakcie zanurzenia palił niewiele mniej niż na lądzie. Podobno przy podwyższonym ciśnieniu tlenu panującym w kabinie papieros spalał się w ciągu sekund.
[ Meduza II - PRZEKRÓJ z okładki Młodego Technika ]
Sukces (czyli wynurzenie całej załogi po siedmiu dobach, w stanie żywym) niewiele pomógł pionierowi w szerokim otwarciu drzwi. Władza nie dopuściła do rozwoju współpracy z RFN i Japonią, zainteresowanych pracami Dębskiego, a jedną z jego kolejnych konstrukcji, bliską ukończenia, złomowano pod jego nieobecność.
Meduzę II przebudowano (zamontowano wieżyczkę i dodano pływaki) i przez wiele lat używano do badań geologicznych dna Bałtyku.
Dzięki niej uzyskano wielokrotnie większą wydajność podczas prac, ponieważ nurkowie mogli spędzać (mieszkać) kilka dni w pobliżu swoich stanowisk, zamiast wielogodzinnego wynurzania się każdego dnia.
Pomysły Dębskiego i współpracujących z nim kolegów, wyniki ich prac, oraz ich patenty (po wygaśnięciu) zostały wykorzystane w wielu krajach na całym świecie. Spotkało się to m.in. z niezadowoleniem firm prowadzących prace podwodne, które kasowały od godziny pracy nurka.
Konstruktor zaprojektował później m.in. batyplan Delfin (przepiękny pojazd!) i batyskafy Geonur przeznaczone do wierceń w dnie morskim. Wiem, że powstały i były używane, ale - póki co - nic więcej. Były oparte na ciekawym pomyśle - pływały poziomo, a do samego wiercenia ustawiano je w pionie.
Kilkanaście lat temu odnaleziono kapsułę w bardzo kiepskim stanie i wyremontowano. Przez kilka lat stała przed wejściem do Muzeum Nurkowania, rok temu przeniesiono ją na Czerniakowską do Muzeum Wojska Polskiego.
Modelik Meduzy budowałem równolegle z lekturą książki Antoniego Dębskiego pt. 'Na dnie i w toni'. Autor opisał w niej Meduzy i inne podwodne urządzenia swojej konstrukcji oraz eksperymenty, jakie przeprowadzał. Niesamowity koleś! Zapowiedział drugą część. Niestety - w roku 2006 zmarł...
Pojazd niewielki, niezbyt okazały. Taka sobie żółto-czarna kapsułka. Kosztowała trochę kombinowania z mocowaniem poszczególnych fragmentów pod odpowiednimi kątami, żeby wszystko się ładnie zgrało.
4 klocki malowane, bo całego wzoru malowania nie było jak zrobić z samych klocków.
Najtrudniej mi było zbudować zbiorniki na balast - aby wysunąć 'żeberka' i pomiędzy nimi wstawić nieco większym skosem żółte powierzchnie, i - najlepiej - zaznaczyć, że są to otwarte od góry komory.
Po wielu próbach udało się.
O ile wraków na dnie Bałtyku jest mnóstwo, z każdego okresu historycznego, to wodorosty dodałem dla urozmaicenia, wbrew stanowi faktycznemu. ...Choć może gdzieś są takie miejsca?
Zdjęcia podwodne:
Nareszcie KONIEC :)