[MOC] La Isla de la Muerte
: 2015-08-17, 17:00
La Isla de la Muerte
Kapitan Ryżobrody długo nie mógł zasnąć. Jeszcze wczoraj dowodził okrętem i wierną załogą. Dziś jedno tratwa z kilku beczek i deszczułek dzieliła jego nogę od wody i głodnych żarłaczy. Z kilkudziesięciu psubratów została dwójka. No i skarb. Najcenniejsze co mógł, oprócz swej brody i haka, rzecz jasna.
Wieczorny przybój zagnał go pod nieznaną wyspę. Na horyzoncie majaczył okręt „Sea Hawk”, wczorajszy pogromca jego barkasa, zatem dzielny kapitan, dowodzący już tylko zlepkiem desek, zarządził natychmiastowe lądowanie na nieznanym lądzie.
„Wyładujemy tu i zakopiemy naszą zdobycz” rozkazał „a tylko który lub która puści coś z gęby, to…” nie zdążył wyartykułować swojej groźby, gdy tratwa uderzyła pchana falą o brzeg.
Meluzyna, która kiedyś rozkochiwała piratów na dalekiej Tortudze, zabrała się do wyciągania z wody tego, co łaskawe morze przysłało z tonącego barkasa.
Na lądzie majtek Kajko żwawo zabrał się za kopanie dołu. Nagły ruch na dole wzbudził zainteresowanie mieszkańców wyspy, które wnet zbiegły się po palmach. W świetle księżyca, a może luminescencji, na skałce wyszły zaciekawione inne istoty morskie. Albo Ryżobrodemu zdawało się, że widział… nie, syreny to tylko bajki, za dużo grogu - pomyślał.
„Kop szybciej, jakoś dziwnie tu jest…” Już miał dodać coś od siebie, co daleko byłoby od treści do zacytowania, kiedy na wyspie do życia obudził się wulkan!
Wyspa, na której rozbił się kapitan R. rzeczywiście chowa w sobie kilka niespodzianek. Jaskinia, nad którą dynda „szczęśliwy” (i permanentny) kuracjusz. Tajemniczy posąg wykuty w skale. Wulkan, który kiedy obudzony, rozświetla łuną ocean w promieniu wielu mil.
Casting na obsadę MOCa był sprawą dość trudną. Z jednej strony – miało być w miarę realistycznie, z drugiej - chciałem mieć syreny. Syreny są i się wdzięczą na swojej skałce. Teraz, których piratów wybrać. Coś starego, czy może nowszych z serii licencjonowanej? Ostatecznie postawiłem na styl classic, a dokładniej – obsada stanowią figurki z zestawu 6251. Mój pierwszy zestaw Pirates, kupiony za zaoszczędzone pieniądze ze skupu makulatury :).
Co było najciekawsze przy budowie? Chyba „szycie” – jeśli przypatrzycie się bliżej tratwie, to zobaczycie, że nasza piratka Meluzyna sprawnie zaszyła po trzy beczki w siatce. Całość została przełożona ściegiem prostym tym elementem.
Co było najtrudniejsze? Chyba woda. Z przyczyn technicznych musiałem kombinować. Wygrzebałem gdzieś niestandardowej wielkości płytę bazową niebieską, która potrzebna była jako podstawa do ustawiania mniejszych skałek przed jaskinią. Potem było obsypywanie, przy czym co usypałem (wylałem?? :) ), to po ruszeniu wyspą się psuło. Zależało mi na w miarę wiernym oddaniu głębi wody nocą. Mamy też biofluorescencję na przyboju (którą akurat najsłabiej widać na zdjęciach, ehhh).
Wyspa ma dwie strefy podświetlania – wulkan oraz „oczy” jaskini. Zgadniecie gdzie ukryte są włączniki? Oba najlepiej poszukać na tym zdjęciu:
Na koniec trzy rzuty ogólne wyspy:
Aha, no i aby było zadość – całość na konkurs Andzi, mieści się na 48x48 (choć wyspa jest nieregularna i nie spoczywa jako taka na jednej płycie bazowej) poza palmami, które wiszą w powietrzu poza tą granicą. Ale korzenie mają w granicach dopuszczalnych :).
Pełna galeria na Flickr.
Kapitan Ryżobrody długo nie mógł zasnąć. Jeszcze wczoraj dowodził okrętem i wierną załogą. Dziś jedno tratwa z kilku beczek i deszczułek dzieliła jego nogę od wody i głodnych żarłaczy. Z kilkudziesięciu psubratów została dwójka. No i skarb. Najcenniejsze co mógł, oprócz swej brody i haka, rzecz jasna.
Wieczorny przybój zagnał go pod nieznaną wyspę. Na horyzoncie majaczył okręt „Sea Hawk”, wczorajszy pogromca jego barkasa, zatem dzielny kapitan, dowodzący już tylko zlepkiem desek, zarządził natychmiastowe lądowanie na nieznanym lądzie.
„Wyładujemy tu i zakopiemy naszą zdobycz” rozkazał „a tylko który lub która puści coś z gęby, to…” nie zdążył wyartykułować swojej groźby, gdy tratwa uderzyła pchana falą o brzeg.
Meluzyna, która kiedyś rozkochiwała piratów na dalekiej Tortudze, zabrała się do wyciągania z wody tego, co łaskawe morze przysłało z tonącego barkasa.
Na lądzie majtek Kajko żwawo zabrał się za kopanie dołu. Nagły ruch na dole wzbudził zainteresowanie mieszkańców wyspy, które wnet zbiegły się po palmach. W świetle księżyca, a może luminescencji, na skałce wyszły zaciekawione inne istoty morskie. Albo Ryżobrodemu zdawało się, że widział… nie, syreny to tylko bajki, za dużo grogu - pomyślał.
„Kop szybciej, jakoś dziwnie tu jest…” Już miał dodać coś od siebie, co daleko byłoby od treści do zacytowania, kiedy na wyspie do życia obudził się wulkan!
Wyspa, na której rozbił się kapitan R. rzeczywiście chowa w sobie kilka niespodzianek. Jaskinia, nad którą dynda „szczęśliwy” (i permanentny) kuracjusz. Tajemniczy posąg wykuty w skale. Wulkan, który kiedy obudzony, rozświetla łuną ocean w promieniu wielu mil.
Casting na obsadę MOCa był sprawą dość trudną. Z jednej strony – miało być w miarę realistycznie, z drugiej - chciałem mieć syreny. Syreny są i się wdzięczą na swojej skałce. Teraz, których piratów wybrać. Coś starego, czy może nowszych z serii licencjonowanej? Ostatecznie postawiłem na styl classic, a dokładniej – obsada stanowią figurki z zestawu 6251. Mój pierwszy zestaw Pirates, kupiony za zaoszczędzone pieniądze ze skupu makulatury :).
Co było najciekawsze przy budowie? Chyba „szycie” – jeśli przypatrzycie się bliżej tratwie, to zobaczycie, że nasza piratka Meluzyna sprawnie zaszyła po trzy beczki w siatce. Całość została przełożona ściegiem prostym tym elementem.
Co było najtrudniejsze? Chyba woda. Z przyczyn technicznych musiałem kombinować. Wygrzebałem gdzieś niestandardowej wielkości płytę bazową niebieską, która potrzebna była jako podstawa do ustawiania mniejszych skałek przed jaskinią. Potem było obsypywanie, przy czym co usypałem (wylałem?? :) ), to po ruszeniu wyspą się psuło. Zależało mi na w miarę wiernym oddaniu głębi wody nocą. Mamy też biofluorescencję na przyboju (którą akurat najsłabiej widać na zdjęciach, ehhh).
Wyspa ma dwie strefy podświetlania – wulkan oraz „oczy” jaskini. Zgadniecie gdzie ukryte są włączniki? Oba najlepiej poszukać na tym zdjęciu:
Na koniec trzy rzuty ogólne wyspy:
Aha, no i aby było zadość – całość na konkurs Andzi, mieści się na 48x48 (choć wyspa jest nieregularna i nie spoczywa jako taka na jednej płycie bazowej) poza palmami, które wiszą w powietrzu poza tą granicą. Ale korzenie mają w granicach dopuszczalnych :).
Pełna galeria na Flickr.