Poszła dziewka po pomidory na bazar i stwierdziła, że przechadzkę powrotną skróci sobie przez stare ruiny warowni. Tam jednak przebywała banda oprychów, którym chyba jednak o pomidory nie chodzi. Na szczęście w pobliżu był Zawadiaka - wyszczerzył zęby i wypowiedział swoją ulubioną sentencję - "Jest to moment, w którym wpadam i ratuję wszystkich" - w tym przypadku damę i pomidory. Chwycił za linę zwisającą z wieży, która jest nie koniecznie na stałe przytwierdzona do czegoś, a raczej przygnieciona stertą gruzu. Liczy się jednak improwizacja. Jak to się skończy - każdy sobie musi sam wyobrazić :)
Dzięki wszystkim za pozytywy :) Ogólnie miałem frajdę szczególnie jak ustawiałem figurki:) Jak wróciłem któregoś dnia do domu to okazało się, że moja dziewczyna też miała frajdę bo pozamieniała główki figurką - i dziewoja stała się Conchitą Wurst z nożem i siekierą w ręku :)
Kocur pisze:Myślę że koniec historii może być też "jest to moment w którym ratuję wszystkich i potem wpadam." ;)
I sobie wyobraziłem jak życie "zawadiaki" zmieniło się w życie "zabawiaki" :)