[MOC] Mobile Crane 14x8x10
: 2007-12-29, 22:22
"Skończyłem, odkładam lutnię..." cytując poetę
Mobile Crane 14x8x10
Dane techniczne:
Waga: skala skończyła mi się przy 5 kg
Wymiary: carrier 106 x 22 study, długość całości przy opuszczonym bomie 125 studów (równy metr), wysokość 33 study
Bom: 3-sekcyjny teleskopowy rozkładany ze 112 do 290 studów (ok. 2.3 metra)
Napęd: PF XL z redukcją 18:1 na 4 pierwsze osie
Skręcanie: PF, osie 1-2 i 5-7
Zawieszenie: pełne kolebkowe
Prędkość: 0.28 km/h (mierzone zestawem 5206)
Udźwig: przy złożonym i opuszczonym bomie 1.23 kg podniosło się bez problemu, przy 1.62 zaczęły skakać zębatki double bevel w wyciągarce
Galeria: http://www.brickshelf.com/cgi-bin/gallery.cgi?f=290801 | Zdjęcia z budowy: http://www.brickshelf.com/cgi-bin/gallery.cgi?f=290802
Opis:
Dżwig jest luźno wzorowany na Liebherrze LTM 1400. Nie miałem ambicji budowania wiernego modelu, chciałem po prostu zachować realizm nawiązując do czegoś istniejącego. Myślę że wyszło to modelowi zdecydowanie na plus, bo mój poprzedni dźwig wygląda przy nim pokracznie. Całość zmniejszyłem do skali Technicfigów. Przy ostatnim wyczynie Auriego jest to mało znaczący pojeździk, ale kosztował mnie ok. 3 miesiące pracy, pozwolę więc sobie trochę o nim napisać.
Model Liebherra LTM 1400 w barwach firmy Felbermayr - czyż nie jest piękny?
- Carrier
Ma 7 osi podzielonych na 3 "wózki" - inaczej zbudowane są pierwsze dwie osie, inaczej środkowe dwie, jeszcze inaczej trzy ostatnie. Wózek przedni ma napęd, skręt (o różnym promieniu) i zawieszenie kolebkowe, wykorzystuje kompaktowy most jaki zaprojektowałem jakiś czas temu. Wózek środkowy to dwa nieskomplikowane wachacze wzdłużne po 2 koła każdy, napędzane z jednego dyferencjału. Wózek tylny to 3 jednakowe mosty skrętne zawieszone kolebkowo, o różnym promieniu skrętu. Tu również zastosowałem sprawdzony pomysł importując most z mojej wywrotki.
Jest to, jednym słowem, najbardziej pokręcony ukłąd jezdny jaki w życiu zbudowałem. Nie chciałbym budować go drugi raz, tym bardziej że nie byłem w stanie doprowadzić działania ukłądu skrętnego do perfekcji - 10 osi, każda zawieszona kolebkowo i skręcana z innym przełożeniem, generuje po prostu zbyt wiele luzów i oporów. W dodatku mimo 14 kół nacisk na nie jest tak duży, że musiałem zabezpieczyć dodatkowo przednie dwie osie - jak widział Pietruch, był przypadek że pod masą dźwigu na zakręcie wewnętrzne koła zsuwały się z axli.
Po lewej most z przedniego wózka, po prawej z tylnego
Dużą część carriera wypełnia rama, wzmocniona do tego stopnia żeby można było bez problemu przenosić cały dźwig trzymając ją w dwóch miejscach. Składa się z dwóch centralnych podłużnic o rozstawie 6 studów, zbudowanych z belek wzmacnianych w krytycznych miejscach liftarmami. Ze względu na kolebkowe zawieszenie z przodu i z tyłu, podłużnice idą przez górną część pojazdu, co dodatkowo utrudniło mi budowę. Już kończąc dźwig przyjrzałem się jak Lego buduje wewnętrzną strukturę swoich największych modeli np. Imperial Destroyera czy Sokoła Millenium - zaskoczyło mnie że używają ramy bliźniaczo podobnej do mojej. Tym bardziej że rozmiar dźwigu zmusił mnie do szerokiego stosowania w celu podzielenia ramy na mniejsze, dające się łatwo rozdzielić moduły, którymi operuje się dużo łatwiej niż jedną prawie metrową całością.
Szkielet Havocowego Sokoła - zbudowany poza drobnymi detalami identyczną techniką co rama mojego dźwigu. Tak, pozew przeciwko Lego już złożony
Poza ramą i zawieszeniem wewnątrz carriera mieszczą się 2 silniki PF (do skrętu i obracania wieży) oraz 1 PF XL (do napędu) i 2 odbiorniki IR. Jeden z nich ukryty jest pod przodem wieży, bo tylko tak mogłem na krótkich standardowych kablach wyprowadzić czwarty silnik na wieżę.
Na carrierze znajduje się atrapa silnika V8, jakim napędzany jest oryginalny Liebherr, oraz battery box zasilający nową elektrykę. Nie jest on zamocowany na stałe, po prostu leży w wycięciu w pokryciu carriera - jeśli go wyjmiemy, zobaczymy kawałek ramy z podłużnicami.
Z przodu carriera znajduje się kabina, a za nią podpora bomu osadzona na shock absorberach - kolejne nawiązanie do dźwigu Liebherra. W kabinie chciałem początkowo umieścić skrzynię biegów, ale okazało się że konieczne byłoby conajmniej dwukrotne jej wydłużenie - tuż za kabiną mieści się przednie zawieszenie i brakuje miejsca na montaż mocnej struktury łączącej skrzynię biegów z układem napędowym. Po mniej więcej tygodniu zmagań zrezygnowałem więc ze skrzyni całkowicie. Jak zwykle w moich dźwigach kabina nie ma drzwi, co nadrabia działającą kierownicą - teoretycznie, bo w praktyce blokuje ją silnik skrętny.
Po bokach obrotnicy osadzone są 4 podpory w układzie gwiazdowym - oryginalny Liebherr ma je tradycyjnie wysuwane, ale koniecznie chciałem wypróbować ten system. Podpory są nienaturalnie cienkie i delikatne, nie mogą się również - jak w rzeczywistości - wysuwać na długość, ani podnieść dźwigu. Mimo to cieszę się że udało mi się je zmieścić w tak krytycznym miejscu - pod obrotnicą mieści się rama, dwa zawory pneumatyczne, wał skrętny, 9 przewodów pneumatycznych z trójnikami, jeden kabel PF, oraz wzmacaniający szkielet z liftarmów który musi utrzymać około dwukilową wieżę z bomem. Jednym słowem, to jest ten fragment dźwigu którego projektowanie przyprawiało mnie o największy ból głowy
- Wieża
Na czym stoi obrotnica, pisałem powyżej. Wieża trzyma się carriera za pośrednictwem Technicowej obrotnicy nowego typu, otoczonej grubym kołnierzem z liftarmów. Żeby dodatkowo ograniczyć jej wychylanie przesunąłem obrotnicę na sam przód wieży - wydaje mi się to lepszym rozwiązaniem niż umieszczanie jej blisko środka, ale wciąż, przy prawie metrowym bomie ważącym ponad 1.2 kg, wygięcia są duże. Daje się bez problemu podnieść złożony bom, ale kiedy próbowałem go rozłożyć na pełną długość, obrotnica rozczepiła się na dwie części - dlatego nie ma zdjęć z podniesionym wysuniętym bomem.
Pierwotnie myślałem o zamontowaniu w wieży 4-biegowej skrzyni biegów kontrolującej wyciągarkę, ale mała ilość miejsca w carrierze wymusiła przeniesienie do wieży kompresora zasilającego całą pneumatykę - przez co skrzynia już się nie zmieściła. Kompresor napędza silnik RC zasilany z drugiego battery boxa, zamontowanego z tyłu wieży jako przeciwwaga, rozwiązanie żywcem wzięte z 8421. Z tyłu wieży znajduje się również atrapa silnika V4, w jaką wyposażona jest wieża oryginalnego Liebherra, tyle że u mnie zamontowana jest dołem do góry.
W środku wieży mieści się zasilany z carriera silnik PF XL, który napędza wyciągarkę. Próby wykorzystania go również do rozkładania bomu nie powiodły się, ponieważ nie byłem w stanie zmieścić w wieży systemu przeniesienia napędu który zniósłby generowane obciążenia. Z silnikiem PF XL zamontowanym bezpośrednio z tyłu bomu nie byłoby problemu - rozkłada go wtedy bez zająknięcia. Niestety krótkie kable PF nie pozwoliły go tam umieścić, a wszelkie rozwiązania przeniesienia napędu - łańcuchy, knoby, obudowane skrzynki - zawiodły. Dlatego bom rozkłada się przy pomocy korbki - działa to bez zarzutu, wolałbym oczywiście zastosować silnik, ale trzeba wiedzieć w którym momencie sobie odpuścić. Zresztą jeśli Erik Leppen buduje większe i bardziej skomplikowane dźwigi kontrolowane w całości korbkami, to mi jedna ujdzie chyba płazem.
W wieży mieści się także prosta kabina operatora dźwigu, za którą znajduje się airtank z pompką ręczną - może on być dołączany do głównego systemu pneumatyki w razie potrzeby za pomocą zaworu, kiedy potrzebne jest szczególnie wysokie ciśnienie. Rozwiązanie takie miałoby większą rację bytu gdyby bom podnosiła pneumatyka, tym niemniej interesowały mnie możliwości jakie ono daje - czyli wybór czy używać airtanka czy nie, czy pompować ręcznie czy z kompresora, a dodatkowo możliwość awaryjnego spuszczenia powietrza z całej instalacji.
- Bom
Waży ponad 1.2 kg i składa się z 3 sekcji. Sporym problemem jest sekcja środkowa, która mocno się ugina mimo umieszczenia w jej spodzie szkieletu z podłużnych axli opierających się o liftarmy. Głowica bomu jest z drobnymi modyfikacjami zaimportowana z 8421 - bo po pierwsze jest to ładne, realistyczne rozwiązanie, po drugie mam słabość do tych liftarmów z pasami ostrzegawczymi Co istotne, cały bom jest zabudowany, nie ma już gołych boków jak w moim poprzednim dźwigu, a cała mechanika i olinowanie mieszczą się w jego bryle. Głowica pierwszej sekcji wyposażona jest w podświetlanego bricka z zestawu Exoforce, zamontowanego w taki sposób że zapala się kiedy wszystkei 3 sekcje są ściskane razem - w ten sposób sygnalizuje że dochodzi do tzw. "2 block situation", która ma miejsce kiedy pokręcimy kierunki i próbujemy złożyć już złożony bom. Do zsynchronizowanego poruszania wszystkich 3 sekcji wykorzystałem linkę z układem bloczków stosowaną przez Jennifer Clark:
Jako linkę wykorzystałem coś, co nazywa się sznurkiem technicznym - bo było dostatecznie mocne, no i ta nazwa... W bomie znajdują się 2 odcinki linki, jeden około 2-metrowy, poruszający trzecią sekcją jak na powyższym schemacie, oraz 10-metrowa lina główna łącząca hak z wyciągarką. Ponieważ jest ona bardzo 'zagłębiona' w bomie, i przechodzi blisko wielu istotnych ruchomych elementów, uznałem za ważne zadbanie żeby nie luzowała się w trakcie podnoszenia bomu. Dlatego w miejscu łączenia bomu z wieżą poprowadziłem ją tak:
Górny koniec linki idzie do haka, dolny do wyciągarki, a na niebieskim axlu podnosi się cały bom. Tak ułożona linka pozostaje napięta, a jej przesunięcie podczas podnoszenia bomu jest minimalne (żeby było zerowe, musiałaby przechodzić przez środek niebieskiej osi).
Na koniec największy problem, czyli podnoszenie bomu. Próbowałem podnosić go pneumatycznie, i okazało się że potrzeba 4 dużych siłowników w rzędzie żeby w ogóle mówić o ruszeniu go, a żeby podnieść go o duży kąt, konieczny byłby układ 4x4 dużych siłowników. Miałem ich do wykorzystania 6, o 10 za mało, więc zrezygnowałem. Eksperymentowałem z podnoszeniem bomu od góry przy pomocy linki, ale po pierwsze wymagałoby to osadzenia linki dość wysoko nad bomem, a po drugie tak podniesiony bom miał fatalną stabilność boczną. Konieczne było coś sztywnego, dlatego moim ostatnim pomysłem był mechaniczny siłownik, złożony z obudowanej suwnicy. Sporo czasu zajęło mi wzmocnienie go do takiego stopnia żeby nie rozpryskiwał się pod samym ciężarem bomu, ale w końcu jest i działa - rozkłada się go korbką, bo podnoszenie tak ciężkiego bomu jest delikatną operacją i wymaga wyczucia którego silniki nie mają. Tak, przyznaję się bez bicia, zwykle asekuruję podnoszony bom drugą ręką. Kiedy napatrzycie się na liftarmy uginające się jak guma, czy piny wyskakujące pod obciążeniem z otworów, też przestaniecie mieć skrupuły. Po prostu szkoda łamać klocki w imię ambicji.
Podsumowanie
Budowanie bardzo dużych MOCy to droga przez mękę. Porywanie się na nie z małymi umiejętnościami oznacza mnóstwo pracy, mnóstwo błędów do skorygowania, i potencjalne uszkodzenia klocków. Dopiero po demontażu tego potwora będę wiedział czy i jakie straty mam w częściach.
Mam też szczerą nadzieję że już nigdy nic mnie nie podkusi żeby wciskać zawieszenie w coś co ma więcej niż 3 osie skrętne - jest to prosta droga do frustracji. Nie obrzydziłem sobie na szczęście budowania dźwigów, ale siedzenia nad kolosami mam serdecznie dosyć. Zrobię sobie teraz przerwę, w wolnych chwilach demontując to monstrum które zawala mi całe biurko, a mój następny MOC z pewnością będzie malutki. Ale cieszę się, bo zdobyłem sporo nowych doświadczeń, no i udało mi się zbudować coś hmm niebanalnego na swoje 25 urodziny
Dla tych którzy szczęśliwie przebrnęli - film:
[youtube]http://youtube.com/watch?v=RlaqljJ-lFQ[/youtube]
Dziękuję za cierpliwość, proszę o komentarze
PS. Szczególne podziękowania należą się Pietruchowi za niezmordowany doping, który nie pozwalał mi dopuszczać do siebie myśli o zarzuceniu projektu. Pietruch, czekam na Twój dźwig!
Mobile Crane 14x8x10
Dane techniczne:
Waga: skala skończyła mi się przy 5 kg
Wymiary: carrier 106 x 22 study, długość całości przy opuszczonym bomie 125 studów (równy metr), wysokość 33 study
Bom: 3-sekcyjny teleskopowy rozkładany ze 112 do 290 studów (ok. 2.3 metra)
Napęd: PF XL z redukcją 18:1 na 4 pierwsze osie
Skręcanie: PF, osie 1-2 i 5-7
Zawieszenie: pełne kolebkowe
Prędkość: 0.28 km/h (mierzone zestawem 5206)
Udźwig: przy złożonym i opuszczonym bomie 1.23 kg podniosło się bez problemu, przy 1.62 zaczęły skakać zębatki double bevel w wyciągarce
Galeria: http://www.brickshelf.com/cgi-bin/gallery.cgi?f=290801 | Zdjęcia z budowy: http://www.brickshelf.com/cgi-bin/gallery.cgi?f=290802
Opis:
Dżwig jest luźno wzorowany na Liebherrze LTM 1400. Nie miałem ambicji budowania wiernego modelu, chciałem po prostu zachować realizm nawiązując do czegoś istniejącego. Myślę że wyszło to modelowi zdecydowanie na plus, bo mój poprzedni dźwig wygląda przy nim pokracznie. Całość zmniejszyłem do skali Technicfigów. Przy ostatnim wyczynie Auriego jest to mało znaczący pojeździk, ale kosztował mnie ok. 3 miesiące pracy, pozwolę więc sobie trochę o nim napisać.
Model Liebherra LTM 1400 w barwach firmy Felbermayr - czyż nie jest piękny?
- Carrier
Ma 7 osi podzielonych na 3 "wózki" - inaczej zbudowane są pierwsze dwie osie, inaczej środkowe dwie, jeszcze inaczej trzy ostatnie. Wózek przedni ma napęd, skręt (o różnym promieniu) i zawieszenie kolebkowe, wykorzystuje kompaktowy most jaki zaprojektowałem jakiś czas temu. Wózek środkowy to dwa nieskomplikowane wachacze wzdłużne po 2 koła każdy, napędzane z jednego dyferencjału. Wózek tylny to 3 jednakowe mosty skrętne zawieszone kolebkowo, o różnym promieniu skrętu. Tu również zastosowałem sprawdzony pomysł importując most z mojej wywrotki.
Jest to, jednym słowem, najbardziej pokręcony ukłąd jezdny jaki w życiu zbudowałem. Nie chciałbym budować go drugi raz, tym bardziej że nie byłem w stanie doprowadzić działania ukłądu skrętnego do perfekcji - 10 osi, każda zawieszona kolebkowo i skręcana z innym przełożeniem, generuje po prostu zbyt wiele luzów i oporów. W dodatku mimo 14 kół nacisk na nie jest tak duży, że musiałem zabezpieczyć dodatkowo przednie dwie osie - jak widział Pietruch, był przypadek że pod masą dźwigu na zakręcie wewnętrzne koła zsuwały się z axli.
Po lewej most z przedniego wózka, po prawej z tylnego
Dużą część carriera wypełnia rama, wzmocniona do tego stopnia żeby można było bez problemu przenosić cały dźwig trzymając ją w dwóch miejscach. Składa się z dwóch centralnych podłużnic o rozstawie 6 studów, zbudowanych z belek wzmacnianych w krytycznych miejscach liftarmami. Ze względu na kolebkowe zawieszenie z przodu i z tyłu, podłużnice idą przez górną część pojazdu, co dodatkowo utrudniło mi budowę. Już kończąc dźwig przyjrzałem się jak Lego buduje wewnętrzną strukturę swoich największych modeli np. Imperial Destroyera czy Sokoła Millenium - zaskoczyło mnie że używają ramy bliźniaczo podobnej do mojej. Tym bardziej że rozmiar dźwigu zmusił mnie do szerokiego stosowania w celu podzielenia ramy na mniejsze, dające się łatwo rozdzielić moduły, którymi operuje się dużo łatwiej niż jedną prawie metrową całością.
Szkielet Havocowego Sokoła - zbudowany poza drobnymi detalami identyczną techniką co rama mojego dźwigu. Tak, pozew przeciwko Lego już złożony
Poza ramą i zawieszeniem wewnątrz carriera mieszczą się 2 silniki PF (do skrętu i obracania wieży) oraz 1 PF XL (do napędu) i 2 odbiorniki IR. Jeden z nich ukryty jest pod przodem wieży, bo tylko tak mogłem na krótkich standardowych kablach wyprowadzić czwarty silnik na wieżę.
Na carrierze znajduje się atrapa silnika V8, jakim napędzany jest oryginalny Liebherr, oraz battery box zasilający nową elektrykę. Nie jest on zamocowany na stałe, po prostu leży w wycięciu w pokryciu carriera - jeśli go wyjmiemy, zobaczymy kawałek ramy z podłużnicami.
Z przodu carriera znajduje się kabina, a za nią podpora bomu osadzona na shock absorberach - kolejne nawiązanie do dźwigu Liebherra. W kabinie chciałem początkowo umieścić skrzynię biegów, ale okazało się że konieczne byłoby conajmniej dwukrotne jej wydłużenie - tuż za kabiną mieści się przednie zawieszenie i brakuje miejsca na montaż mocnej struktury łączącej skrzynię biegów z układem napędowym. Po mniej więcej tygodniu zmagań zrezygnowałem więc ze skrzyni całkowicie. Jak zwykle w moich dźwigach kabina nie ma drzwi, co nadrabia działającą kierownicą - teoretycznie, bo w praktyce blokuje ją silnik skrętny.
Po bokach obrotnicy osadzone są 4 podpory w układzie gwiazdowym - oryginalny Liebherr ma je tradycyjnie wysuwane, ale koniecznie chciałem wypróbować ten system. Podpory są nienaturalnie cienkie i delikatne, nie mogą się również - jak w rzeczywistości - wysuwać na długość, ani podnieść dźwigu. Mimo to cieszę się że udało mi się je zmieścić w tak krytycznym miejscu - pod obrotnicą mieści się rama, dwa zawory pneumatyczne, wał skrętny, 9 przewodów pneumatycznych z trójnikami, jeden kabel PF, oraz wzmacaniający szkielet z liftarmów który musi utrzymać około dwukilową wieżę z bomem. Jednym słowem, to jest ten fragment dźwigu którego projektowanie przyprawiało mnie o największy ból głowy
- Wieża
Na czym stoi obrotnica, pisałem powyżej. Wieża trzyma się carriera za pośrednictwem Technicowej obrotnicy nowego typu, otoczonej grubym kołnierzem z liftarmów. Żeby dodatkowo ograniczyć jej wychylanie przesunąłem obrotnicę na sam przód wieży - wydaje mi się to lepszym rozwiązaniem niż umieszczanie jej blisko środka, ale wciąż, przy prawie metrowym bomie ważącym ponad 1.2 kg, wygięcia są duże. Daje się bez problemu podnieść złożony bom, ale kiedy próbowałem go rozłożyć na pełną długość, obrotnica rozczepiła się na dwie części - dlatego nie ma zdjęć z podniesionym wysuniętym bomem.
Pierwotnie myślałem o zamontowaniu w wieży 4-biegowej skrzyni biegów kontrolującej wyciągarkę, ale mała ilość miejsca w carrierze wymusiła przeniesienie do wieży kompresora zasilającego całą pneumatykę - przez co skrzynia już się nie zmieściła. Kompresor napędza silnik RC zasilany z drugiego battery boxa, zamontowanego z tyłu wieży jako przeciwwaga, rozwiązanie żywcem wzięte z 8421. Z tyłu wieży znajduje się również atrapa silnika V4, w jaką wyposażona jest wieża oryginalnego Liebherra, tyle że u mnie zamontowana jest dołem do góry.
W środku wieży mieści się zasilany z carriera silnik PF XL, który napędza wyciągarkę. Próby wykorzystania go również do rozkładania bomu nie powiodły się, ponieważ nie byłem w stanie zmieścić w wieży systemu przeniesienia napędu który zniósłby generowane obciążenia. Z silnikiem PF XL zamontowanym bezpośrednio z tyłu bomu nie byłoby problemu - rozkłada go wtedy bez zająknięcia. Niestety krótkie kable PF nie pozwoliły go tam umieścić, a wszelkie rozwiązania przeniesienia napędu - łańcuchy, knoby, obudowane skrzynki - zawiodły. Dlatego bom rozkłada się przy pomocy korbki - działa to bez zarzutu, wolałbym oczywiście zastosować silnik, ale trzeba wiedzieć w którym momencie sobie odpuścić. Zresztą jeśli Erik Leppen buduje większe i bardziej skomplikowane dźwigi kontrolowane w całości korbkami, to mi jedna ujdzie chyba płazem.
W wieży mieści się także prosta kabina operatora dźwigu, za którą znajduje się airtank z pompką ręczną - może on być dołączany do głównego systemu pneumatyki w razie potrzeby za pomocą zaworu, kiedy potrzebne jest szczególnie wysokie ciśnienie. Rozwiązanie takie miałoby większą rację bytu gdyby bom podnosiła pneumatyka, tym niemniej interesowały mnie możliwości jakie ono daje - czyli wybór czy używać airtanka czy nie, czy pompować ręcznie czy z kompresora, a dodatkowo możliwość awaryjnego spuszczenia powietrza z całej instalacji.
- Bom
Waży ponad 1.2 kg i składa się z 3 sekcji. Sporym problemem jest sekcja środkowa, która mocno się ugina mimo umieszczenia w jej spodzie szkieletu z podłużnych axli opierających się o liftarmy. Głowica bomu jest z drobnymi modyfikacjami zaimportowana z 8421 - bo po pierwsze jest to ładne, realistyczne rozwiązanie, po drugie mam słabość do tych liftarmów z pasami ostrzegawczymi Co istotne, cały bom jest zabudowany, nie ma już gołych boków jak w moim poprzednim dźwigu, a cała mechanika i olinowanie mieszczą się w jego bryle. Głowica pierwszej sekcji wyposażona jest w podświetlanego bricka z zestawu Exoforce, zamontowanego w taki sposób że zapala się kiedy wszystkei 3 sekcje są ściskane razem - w ten sposób sygnalizuje że dochodzi do tzw. "2 block situation", która ma miejsce kiedy pokręcimy kierunki i próbujemy złożyć już złożony bom. Do zsynchronizowanego poruszania wszystkich 3 sekcji wykorzystałem linkę z układem bloczków stosowaną przez Jennifer Clark:
Jako linkę wykorzystałem coś, co nazywa się sznurkiem technicznym - bo było dostatecznie mocne, no i ta nazwa... W bomie znajdują się 2 odcinki linki, jeden około 2-metrowy, poruszający trzecią sekcją jak na powyższym schemacie, oraz 10-metrowa lina główna łącząca hak z wyciągarką. Ponieważ jest ona bardzo 'zagłębiona' w bomie, i przechodzi blisko wielu istotnych ruchomych elementów, uznałem za ważne zadbanie żeby nie luzowała się w trakcie podnoszenia bomu. Dlatego w miejscu łączenia bomu z wieżą poprowadziłem ją tak:
Górny koniec linki idzie do haka, dolny do wyciągarki, a na niebieskim axlu podnosi się cały bom. Tak ułożona linka pozostaje napięta, a jej przesunięcie podczas podnoszenia bomu jest minimalne (żeby było zerowe, musiałaby przechodzić przez środek niebieskiej osi).
Na koniec największy problem, czyli podnoszenie bomu. Próbowałem podnosić go pneumatycznie, i okazało się że potrzeba 4 dużych siłowników w rzędzie żeby w ogóle mówić o ruszeniu go, a żeby podnieść go o duży kąt, konieczny byłby układ 4x4 dużych siłowników. Miałem ich do wykorzystania 6, o 10 za mało, więc zrezygnowałem. Eksperymentowałem z podnoszeniem bomu od góry przy pomocy linki, ale po pierwsze wymagałoby to osadzenia linki dość wysoko nad bomem, a po drugie tak podniesiony bom miał fatalną stabilność boczną. Konieczne było coś sztywnego, dlatego moim ostatnim pomysłem był mechaniczny siłownik, złożony z obudowanej suwnicy. Sporo czasu zajęło mi wzmocnienie go do takiego stopnia żeby nie rozpryskiwał się pod samym ciężarem bomu, ale w końcu jest i działa - rozkłada się go korbką, bo podnoszenie tak ciężkiego bomu jest delikatną operacją i wymaga wyczucia którego silniki nie mają. Tak, przyznaję się bez bicia, zwykle asekuruję podnoszony bom drugą ręką. Kiedy napatrzycie się na liftarmy uginające się jak guma, czy piny wyskakujące pod obciążeniem z otworów, też przestaniecie mieć skrupuły. Po prostu szkoda łamać klocki w imię ambicji.
Podsumowanie
Budowanie bardzo dużych MOCy to droga przez mękę. Porywanie się na nie z małymi umiejętnościami oznacza mnóstwo pracy, mnóstwo błędów do skorygowania, i potencjalne uszkodzenia klocków. Dopiero po demontażu tego potwora będę wiedział czy i jakie straty mam w częściach.
Mam też szczerą nadzieję że już nigdy nic mnie nie podkusi żeby wciskać zawieszenie w coś co ma więcej niż 3 osie skrętne - jest to prosta droga do frustracji. Nie obrzydziłem sobie na szczęście budowania dźwigów, ale siedzenia nad kolosami mam serdecznie dosyć. Zrobię sobie teraz przerwę, w wolnych chwilach demontując to monstrum które zawala mi całe biurko, a mój następny MOC z pewnością będzie malutki. Ale cieszę się, bo zdobyłem sporo nowych doświadczeń, no i udało mi się zbudować coś hmm niebanalnego na swoje 25 urodziny
Dla tych którzy szczęśliwie przebrnęli - film:
[youtube]http://youtube.com/watch?v=RlaqljJ-lFQ[/youtube]
Dziękuję za cierpliwość, proszę o komentarze
PS. Szczególne podziękowania należą się Pietruchowi za niezmordowany doping, który nie pozwalał mi dopuszczać do siebie myśli o zarzuceniu projektu. Pietruch, czekam na Twój dźwig!