Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że zdjęcia robiłem komórką... taak, komórką. Część nich jest koszmarna, chociaż robiłem z 10 podejść i wmawiałem sobie, że rozmiar dla Mocy nie ma znaczenia. Inne wyglądają trochę lepiej. Mam nadzieję, że większość detali będzie jednak widać. Posłużyłem się też paroma zdjęciami portali pokroju bricklink czy brickfactory. To nie jest duży model, aczkolwiek warto o nim wspomnieć. Wiem, że będziecie dużo gadać, że będzie wiele "och, te zdjęcia są *piip*", ale uwierzcie - kolejne recki będą lepsze. W końcu przecież Moc jest z Nami!
Numer Katalogowy: 6205
Nazwa: V-wing Fighter
Rok wydania: 2006
Części: 118 (wg Pierona, Brickseta)/114 (wg. Bricklinka)
Ludziki: 1
Spis:
Bricklink Peeron
Info ogólne:
Brickset
Cena: 30-80 zł za nowy (wg Bricklinka), 40-140 zł za nowy (Alledrogo. 140 zł bez żartów!)
Przeglądając fora o tematyce Lego (w tym oczywiście LugPol) i tematy związane z tym zestawem zdziwiło mnie, jak wiele osób dobrze się o nim wypowiada. Mało tego - niektórzy obłożyli V-winga jakimś mistycznym kultem. Inni pluli sobie w brodę, że nie dali rady go zdobyć. Postanowiłem więc przyjrzeć się fenomenowi tegoż statku.
Tło historyczne
V-wing, figurujący też pod nazwą Alpha-3 Nimbus, to kosmiczny myśliwiec, który to przysłużył się Republice podczas Wojen Klonów. Zbudowany został na tej samej bazie co Jedi Starfightery. Dzielił też z nim te same wady - brak hipernapędu, czy odpowiedniego chłodzenia. Statki okazały się jednak na tyle skuteczne, że produkowano je masowo. Pilotami były oczywiście klony. V-wingi służyły do ochrony większych jednostek (na przykład republikańskiego Venatora, czyli protoplasty Gwiezdnego Niszczyciela). W filmie "Zemsta Sithów" widzimy je parę razy - w początkowej "bitwie o Coruscant" czy w scenie, gdzie trzy takie eskortują wahadłowiec Palpatine'a.
Ponoć Rebelia zdobyła parę egzemplarzy V-winga.
Jego wygląd a w szczególności ruchome skrzydła w jakiś sposób kojarzą mi się z późniejszym standardem, przyjętym przez myśliwce TIE.
Tyle tła historycznego, czas przyjrzeć się legowemu odpowiednikowi:
Instrukcja (zdjęcia wzięte z Brickfactory)
Mała książeczka, złożona na pół, otwierana poziomo, nie mam jej przy sobie to nie podam wam szczegółów. Na pierwszej stronie grafika, taka sama jak na pudełku, nie ma problemów z rozpoznaniem kolorów
Po ostatnim kroku dostajemy możliwości wahadłowca - czyli zmiana pozycji skrzydeł i osłon, na następnej stronie zaś - reklamy innych zestawów SW
Model
Osiem studów szerokości + moduły przeznaczone na skrzydła. Całość nie jest nazbyt długa (20 cm) ale spełnia swoje zadanie po prostu wyśmienicie. Kolorystyką i oznakowaniem ukazuje swoją przynależność do Republiki. Pilotem jest klon.
Ciekawostka: Przyjrzyjcie się temu zdjęciu. Budowa skrzydeł różni się na nim od tego, co zastosowano ostatecznie. Nieznacznie, ale jednak.
Podwójnie zadrukowany tors, maska z otworami na oczy i ten rozbrajający wyraz "twarzy". nie wiem jak to określić... nadzwyczajnie spokojny? Brakuje mu jeszcze tylko szklanki soku ze słomką i ten "dzióbek" będzie uzasadniony. Nie wiem jak was, ale mnie to zawsze bawiło. "Wymowa z klonami: w dzisiejszym programie - U"
Tak wygląda cała sekcja działka+skrzydła. Oparte na jednym axlu elementy trzymają się świetnie. Blastery to połączenie technicowych pinów i wepchnietych w nie black (lightsaber) barów. Proste, acz skuteczne.
Tylne silniki również są tak montowane. Przypomina mi to trochę rozwiązanie wzięte z pojazdów ice Planet.
To zdjęcie ma sporo szumów. Będę musiał je poprawić
Kokpit pilota i miejsce dla R4. Skrzydła jak i osłony dla R4 można ustawiać w różnych pozycjach.
Kokpit cierpi na brak jakiejkolwiek mobilności. Szybkę zdejmuje się manualnie. Do tego nie styka się szczelnie z resztą, więc biedny klon nie może sobie pozwolić nawet na sekundowe zdjęcie kombinezonu. Cóż, twarz ma niezbyt ciekawą, więc może to i lepiej?
R4 w glorii i chwale. Dużym rozczarowaniem jest to, że dostajemy tylko górną część. Brakuje całej reszty - czyli metalowej puszki na kółkach. Praktycznie tak samo poskąpiono ciała R4-P17 w myśliwcu Obi Wana. Można więc odniesć wrażenie, że te droidy były właśnie tym - obracającą się półkolistą twarzą, wmontowaną w statek. Historia robota Kenobiego zaprzecza jednak tej tezie: zgnieciony i sponiewieranego P17 przygarnął Anakin, a potem poskładał do kupy. To pozwoliło mu na przetrwanie kolejnych 3 lat, zanim Buzz Droid nie dokonał na nim dekapitacji. Jak było w przypadku "techników" V-wingów, nie wiadomo.
"Pulpit sterowniczy". Kolejny duży minus. Mogę zrozumiec, że to nie był zbyt duży i drogi zestaw, ale co ich broni przed dodaniem JAKICHKOLWIEK sterów? Dlaczego grill, może jakiś zadrukowany tile? Imperialny wahadłowiec dostał grill w kolorze trans red, ale z dodatkiem tilesa 1x2. Mało tego - Y-wing fighter miał w kokpicie kafelek z prześlicznym nadrukiem komputera nakierowującego (tak znanego z ostatnich chwil "bitwy na Gwieździe Śmierci"). Aż sprawdziłem instrukcje do innych statków, wydanych w tym samym roku - A-wing Fighter miał prześliczny komputer w środku, do tego otwierany kokpit. Też mi "regres technologiczny"*.
Widok z góry i na podwozie. Zrobione dosyć prymitywnie, acz spełniające swoją rolę.
Ciekawe części:
Slope Brick 18 4 x 2, sztuk jeden
Cylinder 2 x 2 with Dome Top and R4-G9 Pattern, sztuk jeden
Windscreen 6 x 4 x 2 Canopy w kolorze Smoke, sztuk jeden
Tile 2 x 2 Round with SW Galactic Republic Pattern, sztuk jeden
Hinge Plate 4 x 4 Locking w kolorze md Stone, sztuk dwie
A w dodatku sporo tego
i tego
w kolorze DkRed (po 5 sztuk każde)
Podsumowanie
Hm, obejrzeliśmy statek ze wszystkich stron, przejrzeliśmy jego historię. Co mogę jszcze powiedzieć? Zgrabny, mały model, całkiem dobrze odwzorowany. Z propozycji na rok 2006 z zestawów star wars znacznie lepiej prezentował się chociażby wspomniany A-Wing, nie mówiąc o większych. Dla mnie stał się ciekawy z tego względu, że dostałem go tuż po dorwaniu w łapki Y-winga oraz imperialny transporter. Tamte dwa mnie zawiodły pod względem bawialności - bo chyba po to się robi modele Star Wars, które nie kosztują ponad 1000 zł i nie są Szatlem Dmaca? Dlatego na tle wielkich i wspaniale odwzorowanych, ale kruchych jak ciastko modeli, V-wing Fighter wydał mi się być cudem budowlanym. Jeśli pójdzie dobrze, zrobię recenzję tamtych "pomiotów Ciemnej Strony".
vs
Jak sprawdzi się odświeżona wersja V-winga? Cóż, przejście ze stajni McLarena do Mercedesa zaowocowało nie tylko inną kolorystyką, ale także zmodyfikowaną budową nosa. Szyba została zmieniona, więc pilot będzie mógł odetchnąć. Skrócono laserowe działka, zaś ruch osłon dla R4 przestanie być skokowy. Zapewne sam R4 doczeka się też detali.
*
termin odnosi się do sytuacji, jaka zapanowała w ciągu 20 lat dzielących 3 i 4 część sagi. Jest to bardzo fajne usprawiedliwienie, wymyślone przez fanów, które ma za zadanie tłumaczyć, dlaczego z superzaawansowanych komputerowych paneli, miniaturowych skanerów, wszystko stało się nagle krowiaste, mające grafikę wektorową w najlepszym wypadku.
Na niektórych zdjęciach nasz dzielny pilot posiada blaster. Cóż, doszedłem do wniosku, że klon zawsze powinien nosić przy sobie broń, bez względu na warunki.
Ciekawostka: "V-wingiem" Lego ochrzciło też
jeden z zestawów serii ufo