Rok produkcji: 1992
Ilość części: 957
Miłość fana: bezcenna

Ja się czasem sam sobie dziwię jaką to Amerykę odkrywam opisując modele, które gdyby tylko były ludźmi (a w dodatku mężczyznami) to mogłyby być moimi ojcami. Dawno temu, gdy mijało mi zainteresowanie klockami lego, w wieku lat dwunastu, gdy ówczesny legoland (dzisiejszy system) przestawały mnie powoli interesować, a rodziców nie cieszyła możliwość wydania kilkuset tysięcy lub nawet kilku milionów złotych na zabawkę, ujrzałem w katalogu z klockami ten model. Miłość do legolandu mi mijała, natomiast miłość do technic jeszcze nie wykiełkowała (były to piękne czasy beztroskiego ganiania po podwórku z patykiem lub za piłką ... ech) i model ten choć mi się podobał, nie zabrał mi snów ani też nie stał się ich bohaterem. Widocznie do pewnych spraw trzeba dojrzeć. I zostałem oświecony w roku pańskim 2006. Alleluja.

Moje nawrócenie zawdzięczać można Niemcowi (temu samemu co sprzedał mi 8880). Oto stajemy się świadkami polsko-niemieckiego pojednania - pośredniczyła przy tym pewna firma z Danii. Za model zapłaciłem niewiele, ale sporo ryzykowałem ponieważ sprzedawca do tej pory nie miał żadnej transakcji na koncie. Opłaciło się. Może dość tych wypocin i dla tych, którzy przebrnęli przez nie, poniżej przedstawiam recenzję wraz z opisem i zdjęciami modelu.

Często na wstępie, a może zawsze, poświęcamy kilka linijek opisowi pudełka i instrukcji. Ja zrobię to naprawdę szybko, bo chyba są ciekawsze tematy do omówienia. Pudełko jest ładne... ma przegródki w plastikowej wytłoczce, klapkę z przezroczystą folią i koniec. Pewnie daje niebieskawy płomień w kominku :mruga: . Instrukcja jest dość cienka ale porządnie sklejona. Nie zauważyłem w niej żadnych ukrytych błędów. Nie robiłem tym elementom zdjęć bo nie widziałem sensu.

A sam model jest naprawdę ślicznościowy. Jest to amerykańska ciężarówka z długim nosem, w którym mieści sześciocylindrowy silnik, napędzany z obu tylnych osi przez zębatki i gumkę. Za kabiną znajduje się chwytak obsługiwany przez operatora z kabiny. Całość kręci się o 180 stopni względem podwozia auta. Ramie chwytaka łamane jest w dwóch miejscach, a te "stawy" obsługiwane są przez dwa duże siłowniki. Trzeci siłownik zaciska lub popuszcza szczęki chwytaka - jest to mały siłownik. Kabina obracana jest jest przez kolejne dwa duże siłowniki. Kierunek pracy powietrza określamy za pomocą 4 przełączników, które znajdują się pod kabiną kierowcy.

To co bardzo mi się podoba w tym modelu to kompresor. Koniec z ręcznymi pompkami! Kompresor składa się z silnika i małej pompki przezeń napędzanej. Ręczne pompki mają bardzo dużą skuteczność - jednym ruchem wtłaczają pokaźną ilość powietrza w układ i siłowniki w tempie sprinterskim wykonują ruch. Tu jest to wszystko bardzo wolne. Bardziej przypomina to (wreszcie) hydraulikę. Gdy ciśnienie w układzie jest za duże gumka łącząca silnik z dużym kołem pasowy, zwyczajnie zaczyna się ślizgać i powietrze nie jest pompowane. Koniecznie trzeba używać gumek oryginalnych i w odpowiednim rozmiarze. Ja zniszczyłem 3 recepturki oraz 2 oryginalne gumki lego ale nieco za małe. Jak to się mówi nie wytrzymały ciśnienia :mruga: .

Za kabiną znajduje się (tradycyjnie) kółko umożliwiające skręt przednich kół, a tuż za nim pojemnik na 6 paluszków (z makiem), wkomponowany w sylwetkę wozu i według mnie udający tylną część kabiny kierowcy, w której to czasami się śpi, a czasami gości pewien gatunek pań stojących przy drodze. Linia auta jest piękna - nic dodać nic ująć. Widać w tym rękę włoskich mistrzów (taki żart, nie lubię prawie niczego co włoskie).

Koniec achów i ochów, czas na ból. Gdzieś słyszałem nawet takie słowa "gimidepejn". A dlaczego czas na cierpienie, a dlatego, że model ten ma kilka wad, które na szczęście można szybko przeskoczyć. Zaczynamy wyliczankę.
1) Być może gdybym kupił ten model nowy to nie istniałby ten problem. Jak pisałem wcześniej kabina operatora chwytaka obracana jest za pomocą dwóch siłowników. No kto coś takiego wymyślił się pytam? Występują tam dość duże naprężenia i mogę się założyć, że brakował tu od początku kilku dziesiątych milimetra. Klocki mocno o siebie trą, a niektóre wychodzą z tej walki przegrane - oto pokonany, to sam Dawid. Pierwsza część zwyczajnie się wygina. Do niej przymocowana jest zębatka. Oba te elementy są troszkę za grube i bardzo trą o wewnętrzną część obrotnicy. Musiałem więc je nieco zeszlifować na osełce do noży (o tak, rzućcie kamieniem). Wybrałem właśnie osełkę bo ma bardzo drobne kamyki i szlifuje gładko, nie pozostawiając w zasadzie śladów. Starłem każdy z tych klocków od spodniej strony o 1/10 milimetra (na oko) i od tej pory wieża obraca się bez oporów i dość płynnie. Gdybym pokazał Wam te klocki, nie mówiąc jaką to "krzywdę" im zrobiłem, na pewno byście tego nie zauważyli.

2) Złe przełożenie obrotów kół na tłoki silnika. Nie zastosowano redukcji. Silnik obraca się w takim tempie jak w prawdziwych samochodach (powiedzmy), czyli bardzo szybko. Dyferencjały w obu tylnych osiach tego nie wytrzymywały i przeskakiwały zębatki. Musiałem nieco poprawić oryginał, co pokazuje zdjęcie. Teraz tłoki kręcą się wolno (jak w nowych modelach) ale dużo lżej (9 razy lżej i wolniej). Zamieniłem miejscami koła pasowe.

3) Skręt kół pozbawiony jest, charakterystycznego dla nowych modeli, wspomagania. Niestety niesie to za sobą konieczność użycia dużej siły by skręcić koła. W zasadzie podczas postoju możliwe to jest jedynie na gładkiej powierzchni. Dywan odpada. Podczas jazdy da się skręcać na każdej nawierzchni. Jest możliwość poprawienia tej usterki - z przodu kabiny skręt przenoszony jest przez dwa średnie koła zębate - można pierwsze z nich zamienić na małe a drugie na duże i problem z głowy.

4) Brak kierownicy!! Nie musi skręcać kół, ale żeby chociaż była ;/

I co z tego, że ma wady. "Mam i ja" a mimo to ktoś mnie kocha (sam nie wiem za co). I ja kocham 8868 bo na to zasługuje. Jest warty każdej ceny, pod warunkiem, że jest technicznie sprawny.
PS. Białe elementy lubią żółknąć, to wiemy, tu miałem też ten sam problem. Woda utleniona męczyła klocki 6-7 tygodni, niewiele zdziałała. Potem była kąpiel w bielince (akt desperacji) i dopiero ona dała radę. Jednak nie polecam trzymać w tej płukance klocków dłużej niż 2 doby i koniecznie mieszać płyn. Nie wiem dlaczego zostawił mi gdzieniegdzie żółty nalot, bardzo oporny na ścieranie ... chyba już tak zostanie.