[MOC] MAN f90 - kocioł
: 2020-04-06, 23:00
MAN f90 - kocioł do przewozu asfaltu twardolanego
Galeria Flickr
Może od początku, tak w skrócie, co to w ogóle jest asfalt twardolany?
Jest to mocno zagęszczona mieszanka mineralno-bitumiczna składająca się z różnych rodzajów kruszywa, mączki kamiennej (wypełniacza), asfaltu (to takie czarne z ropy) i z jakichś tam pewnie innych pierdół. W trakcie przewozu oraz układania, a właściwie wylewania, jest on w stanie ciekłym, można go dosłownie rozsmarować jak Nutellę :P Po wylaniu nie wymaga rozjeżdżania walcem, bo sam w sobie jest już zagęszczony. Jest wytrzymalszy od zwykłego "asfaltu", mniej podatny na ścieranie, warunki atmosferyczne i inne dewastacje. Do tego twardolany jest eco-hipsterem bo nie zanieczyszcza wody. Stosuje się go przede wszystkim na mostach jedną warstwą bezpośrednio na betonie przykrytym papą.
Dobra bardziej nas interesuję transport. Po wytworzeniu asfaltu twardolanego w wytwórni mas bitumicznych wlewa się go do kotła od góry tym dzióbkiem na końcu, zamykamy pokrywę i jedziemy. Nie nie, nie tak prędko, żeby gorący asfalt nie przywarł do zimnego kotła pierw trzeba nagrzać ten kocioł do temperatury 180°, co trwa przeważnie od pół do ponad godziny w zależności od temperatury otoczenia w jakiej znajdował się kocioł. Z reguły pracę z tym ustrojstwem zaczynamy o świcie więc nagrzewanie trwa długo. Po załadowaniu ustawiamy temperaturę kotła na 220°, włączamy mieszanie, wypisujemy tarczkę do tachografu oraz inne zbędne papierologie i wio. Przy wypełnianiu tym asfaltem bardzo małych powierzchni np. dziur można wylać go bezpośrednio w dane miejsce, rozsmarować łopatą, przyklepać butem i dobra jest. Do układania większych powierzchni, takich jak pas drogowy służy rozkładarka, która zrobi to szybko i równo. Schnie to bardzo szybko, po jakichś chyba dwóch godzinach nadaję się do użytku. Po wszystkim gdy reszta roboli ma fajrant, kierowcę kociołka czeka żmudne, niefajne i wszystko co najgorsze czyszczenie kotła z resztek asfaltu. Przy tej czynności pada wiele niecenzuralnych słów. Trzeba dokładnie wszystko wygrzebać motyką ze środka zanim wystygnie, bo jak resztki w środku zamienią się w gotowy produkt, po jakim się jeździ samochodem, to następnego dnia łopaty do mieszania nie ruszą. (o tym za chwilę) Trzeba będzie kuć i przy okazji trochę zniszczyć kocioł. Kierownik nie będzie tym faktem zadowolony, w ogóle nikt nie będzie zadowolony.
Przejdźmy do omówienia funkcji kotła, jak to działa. Pod całą powierzchnią kociołka znajduje się wielki palnik gazowy na LPG, do którego butle z gazem znajdują się po lewej stronie. Oczywiście automatyczna iskra do odpalania jak zwykle nie chce działać, więc podpalamy zwykłą zapalniczką. W międzyczasie podczas prób zapłonu wbudowaną iskrą nazbierało się już gazu pod kotłem i dokonujemy przypadkiem małej niekontrolowanej eksplozji. Nie muszę wspominać, że facjatę trzymamy z daleka od wylotu przez, który podpalamy palnik. Minusem rozgrzanego asfaltu twardolanego poza ceną jest, że kruszywo opada na dół względem "smoły", dlatego musi być cały czas mieszany jak zupa w garnku. To tego służy coś w rodzaju wirnika z łopatami, wygląda to podobnie do śruby statku. Łopaty od góry napędza hydromotor (?), który z kolei jest napędzany zwykłym silnikiem umieszczonym obok kotła. U mnie w modelu ta żółta "skrzynka". Do obsługi tego silnika, hydromotoru, temperatury palnika i obrotów mieszania powinien gdzieś tam znajdować się jakiś panel sterowania, wiadomo co firma i model to wygląda inaczej. Asfalt wylewa się z tyłu przez lejek. Klapę wylotu podnosi mały siłownik hydrauliczny, ewentualnie jak się coś zrąbie to można ręcznie takim kołem jak na łodziach podwodnych.
Sam miałem okazję kiedyś jeździć takimi kociołkami (nie polecam), do dyspozycji w firmie miałem dwa MANy f90 i jednego polifta f2000. W jednym nawet już licznik kilometrów się przekręcił :0 Wszystko miało luzy, było rozklekotane, każda opona inna i nic tam nie działało, tragiedia. Tankując LPG na stacji często ktoś się musiał przysapać, że jak to panie ciężarówka na gaz? Miałem już standardową odpowiedź, że ropa taka droga teraz, to i ciężorówki na gaz się przerabia. Byli i tacy co mi wierzyli ;]
Co do modelu z klocków nie ma za wiele do opowiadania. Z zabawowych funkcji, kręcą się koła, podpina się przyczepę, podnosi kabinę pod którą jest niby atrapa rzędowej czwórki. Do środka mieszczą się dwa minifigi. Reszta próbuje imitować rzeczywistość :)
Galeria Flickr
Może od początku, tak w skrócie, co to w ogóle jest asfalt twardolany?
Jest to mocno zagęszczona mieszanka mineralno-bitumiczna składająca się z różnych rodzajów kruszywa, mączki kamiennej (wypełniacza), asfaltu (to takie czarne z ropy) i z jakichś tam pewnie innych pierdół. W trakcie przewozu oraz układania, a właściwie wylewania, jest on w stanie ciekłym, można go dosłownie rozsmarować jak Nutellę :P Po wylaniu nie wymaga rozjeżdżania walcem, bo sam w sobie jest już zagęszczony. Jest wytrzymalszy od zwykłego "asfaltu", mniej podatny na ścieranie, warunki atmosferyczne i inne dewastacje. Do tego twardolany jest eco-hipsterem bo nie zanieczyszcza wody. Stosuje się go przede wszystkim na mostach jedną warstwą bezpośrednio na betonie przykrytym papą.
Dobra bardziej nas interesuję transport. Po wytworzeniu asfaltu twardolanego w wytwórni mas bitumicznych wlewa się go do kotła od góry tym dzióbkiem na końcu, zamykamy pokrywę i jedziemy. Nie nie, nie tak prędko, żeby gorący asfalt nie przywarł do zimnego kotła pierw trzeba nagrzać ten kocioł do temperatury 180°, co trwa przeważnie od pół do ponad godziny w zależności od temperatury otoczenia w jakiej znajdował się kocioł. Z reguły pracę z tym ustrojstwem zaczynamy o świcie więc nagrzewanie trwa długo. Po załadowaniu ustawiamy temperaturę kotła na 220°, włączamy mieszanie, wypisujemy tarczkę do tachografu oraz inne zbędne papierologie i wio. Przy wypełnianiu tym asfaltem bardzo małych powierzchni np. dziur można wylać go bezpośrednio w dane miejsce, rozsmarować łopatą, przyklepać butem i dobra jest. Do układania większych powierzchni, takich jak pas drogowy służy rozkładarka, która zrobi to szybko i równo. Schnie to bardzo szybko, po jakichś chyba dwóch godzinach nadaję się do użytku. Po wszystkim gdy reszta roboli ma fajrant, kierowcę kociołka czeka żmudne, niefajne i wszystko co najgorsze czyszczenie kotła z resztek asfaltu. Przy tej czynności pada wiele niecenzuralnych słów. Trzeba dokładnie wszystko wygrzebać motyką ze środka zanim wystygnie, bo jak resztki w środku zamienią się w gotowy produkt, po jakim się jeździ samochodem, to następnego dnia łopaty do mieszania nie ruszą. (o tym za chwilę) Trzeba będzie kuć i przy okazji trochę zniszczyć kocioł. Kierownik nie będzie tym faktem zadowolony, w ogóle nikt nie będzie zadowolony.
Przejdźmy do omówienia funkcji kotła, jak to działa. Pod całą powierzchnią kociołka znajduje się wielki palnik gazowy na LPG, do którego butle z gazem znajdują się po lewej stronie. Oczywiście automatyczna iskra do odpalania jak zwykle nie chce działać, więc podpalamy zwykłą zapalniczką. W międzyczasie podczas prób zapłonu wbudowaną iskrą nazbierało się już gazu pod kotłem i dokonujemy przypadkiem małej niekontrolowanej eksplozji. Nie muszę wspominać, że facjatę trzymamy z daleka od wylotu przez, który podpalamy palnik. Minusem rozgrzanego asfaltu twardolanego poza ceną jest, że kruszywo opada na dół względem "smoły", dlatego musi być cały czas mieszany jak zupa w garnku. To tego służy coś w rodzaju wirnika z łopatami, wygląda to podobnie do śruby statku. Łopaty od góry napędza hydromotor (?), który z kolei jest napędzany zwykłym silnikiem umieszczonym obok kotła. U mnie w modelu ta żółta "skrzynka". Do obsługi tego silnika, hydromotoru, temperatury palnika i obrotów mieszania powinien gdzieś tam znajdować się jakiś panel sterowania, wiadomo co firma i model to wygląda inaczej. Asfalt wylewa się z tyłu przez lejek. Klapę wylotu podnosi mały siłownik hydrauliczny, ewentualnie jak się coś zrąbie to można ręcznie takim kołem jak na łodziach podwodnych.
Sam miałem okazję kiedyś jeździć takimi kociołkami (nie polecam), do dyspozycji w firmie miałem dwa MANy f90 i jednego polifta f2000. W jednym nawet już licznik kilometrów się przekręcił :0 Wszystko miało luzy, było rozklekotane, każda opona inna i nic tam nie działało, tragiedia. Tankując LPG na stacji często ktoś się musiał przysapać, że jak to panie ciężarówka na gaz? Miałem już standardową odpowiedź, że ropa taka droga teraz, to i ciężorówki na gaz się przerabia. Byli i tacy co mi wierzyli ;]
Co do modelu z klocków nie ma za wiele do opowiadania. Z zabawowych funkcji, kręcą się koła, podpina się przyczepę, podnosi kabinę pod którą jest niby atrapa rzędowej czwórki. Do środka mieszczą się dwa minifigi. Reszta próbuje imitować rzeczywistość :)