[MOC] AT-ST
: 2022-10-07, 14:58
A więc oto i jest, finał mojej serii MOCy: duma imperialnej armii, postrach wśród szeregów Rebelii – maszyna krocząca AT-ST. Przy okazji, moje dotychczasowe klockowe Magnum Opus.
AT-ST by Falcrum by Jakub Grochowski, on Flickr
Pojazd jest nam znany z szóstej części sagi, Powrotu Jedi, gdzie zobaczyliśmy go w akcji na Endorze. Widoczne kilkadziesiąt sekund czasu ekranowego było owocem dwóch miesięcy ciężkiej pracy animatorów, i trzeba przyznać, że ta 39-letnia animacja poklatkowa wciąż robi wrażenie. Znany wielu skrót rozwija się jako All Terrain - Scout Transport, czyli uniwersalny pojazd rozpoznawczy.
Krótka historia projektu
Budowa maszyny zaczęła się w sierpniu 2021 roku i potrwała miesiąc, w ciągu którego ukończyłem połowę „głowy” modelu. Dopiero w czerwcu tego roku projekt ruszył pełną parą. Prototyp modelu był ukończony na wystawę w Pszczynie, do którego to momentu praca nad pojazdem zajęła 150 godzin. Po wystawie, która ujawniła kilka mankamentów konstrukcji, dokonałem wielu strukturalnych poprawek, które diametralnie zwiększyły wytrzymałość maszyny i kosztowały mnie dodatkowe 50 godzin bólu głowy.
AT-ST ze strony technicznej
Szacuję, że maszyna liczy sobie 1000-1500 elementów, nie licząc podstawki (same nogi bez stóp ani tułowia mają 400). AT-ST był pierwszym modelem w którym poza aspektami estetycznymi musiałem zadbać o strukturalną integralność modelu i wykorzystać moją inżynieryjną intuicję. Łazik ten bowiem samodzielnie nie mógłby nawet stać, jako że środek masy jest zawieszony około przedniej linii palców u stóp, przez co bez stóp przytwierdzonych do podłoża niechybnie runąłby w przód przy pierwszej lepszej okazji.
Wspomniałem inżynieryjną intuicję, co może być trudnego w takiej konstrukcji? Cóż, właściwie wszystko od głowy w dół.
Nogi AT-ST mogłyby być studiowane na pierwszym roku inżynierii strukturalnej – kończyny dolne doświadczają bowiem wszystkich możliwych naprężeń materiału, tj. napięcia, kompresji, gięcia, skrętu, siły ścinającej oraz momentu siły. Niektóre z tych wielkości fizycznych stoją na granicy wytrzymałości materiału z jakich wykonane są klocki – torsja elementów w biodrach sięga nawet 20-30 stopni. Napięcie „ścięgien Achillesa” jest tak potężne, że jedynym rozwiązaniem które jest w stanie zapewnić wystarczającą wytrzymałość są wężyki pneumatyczne, które ze względu na wykonanie z gumy są w stanie zapewnić wysokie tarcie.
Powodem występowania tak dużych napięć jest oczywiście finezyjny kształt nóg oraz umiejscowienie ponad 300-gramowej głowy, tj. jej wysunięcie w przód. Naturalnie, przy takich siłach nie ma mowy o jakiejkolwiek artykulacji.
Mimo że maszyna bez problemu stoi na własnych nogach (na co zeszło wyżej wspomniane 50 godzin po wystawie w Pszczynie), ze względu na duże naprężenia w klockach postanowiłem ją podeprzeć. Niestety, jako że klocki LEGO wykonane są z plastiku, a nie stali, ich niski moduł Younga (czyli wysoka giętkość) często staje się problemem.
Podpórka pełni więc rolę stabilizującą. Przy tak wysokich naprężeniach jakakolwiek asymetria w konstrukcji nóg bądź tułowia może doprowadzić do pochyłu tułowia na jeden z boków, przez co wieża, czy „głowa”, samowolnie ulegnie obrotowi. To z kolei prowadzi do redystrybucji naprężeń i pojawienia się stresów w kierunku prostopadłym do osi nóg, w kierunku w którym celują study. Zabezpieczenie klocków systemowych przed takimi naprężeniami w tej skali jest niemożliwe, stąd podpórka, która do takiej sytuacji nie dopuszcza.
Zamocowanie tile’i z obydwu stron belek technicowych było możliwe dzięki combo flexów oraz wężyków pneumatycznych, które nałożone na siebie mają średnicę jednego studa. W całym modelu jest ~65 takich walców długości kilku milimetrów.
Ze strony estetycznej
Jak łatwo zauważyć, model jest w większości zbudowany z elementów w kolorze Light Bluish Grey, tak jak oryginał. Był to jeden z celów konstrukcji, do tej pory każdy MOC jaki widziałem wykorzystywał szeroką gamę elementów ciemnoszarych.
Dużą uwagę przykułem do trudnych aspektów AT-ST, takich jak profil boczny nóg, sześciokątna wentylacja z tyłu silnika, detale sekcji silnika oraz stopy. Ponadto zależało mi, by maszyna miała wyraźne, bystre spojrzenie – żeby „twarz” była nie tylko rozpoznawalna, ale i wierna oryginałowi. Przede wszystkim jednak celem była wierność – każdy detal MOCa ma odbicie w pierwowzorze (lecz niestety nie na odwrót :P) i nie jest wypełniaczem czy wytworem mojej wyobraźni.
W sprawie skali, pojawia się standardowy problem. Minifigurka LEGO nie ma ludzkich proporcji – mój model jest przeskalowany do szerokości minifiga, co oznacza że gdyby szturmowcom doczepić po 2 plate’y na stopę, według tych małych ludzików maszyna miałaby 9m wysokości, czyli tyle co AT-ST.
Konkluzja:
Jestem zmęczony po tej całej przygodzie. Jak pewnie wielu z nas wie, LEGO jest skrótem od Leg Godt – czyli baw się dobrze. Osiągnięcie tego stopnia dokładności i strukturalnej integralności kosztowało mnie dobre 200 godzin ślęczenia nad klockami. Jestem jednak zadowolony, a nawet dumny z konstrukcji i uważam że cały trud był tego warty. Owszem, model, jak każdy, ma swoje wady, ale wystarczy mi poprawek – może za 5 lat LEGO wypuści kolejne rewolucyjne elementy i wtedy do dłubania przy AT-ST wrócę. Pora odpocząć przy mniej wymagających projektach.
Dziękuję mojemu przyjacielowi Mateuszowi za usunięcie byków z tekstu.