[MOC] Dawno, dawno temu...
: 2010-10-12, 18:03
Rahhgrr wrócił do jaskini, kiedy Blask ustępował miejsca Ciemności.
Wraz z przyjaciółmi przyciągnęli pod wejście upolowanego wspólnie Mrr-wah.
Wspólnie, ale to Rahhgrr dogonił uciekającą, ranną bestię, i ugodził ją w szyję swoim oszczepem, dzięki czemu z Mrr-wah uszło życie.
Był ph-ta, co we współczesnym języku oznacza tyle, co mężczyzna-myśliwy.
Wedle zwyczaju, ten, który zada zwierzowi ostateczny, śmiertelny cios, po polowaniu może odpocząć, podczas gdy reszta ph-ta zajmuje się dzieleniem łupu na mięso, kości oraz skórę.
Odłożył oszczep, usiadł przy ognisku, zamknął oczy i raz jeszcze przeżywał każdą chwilę dzisiejszej wyprawy. Był z siebie niezmiermie dumny.
Na pełne podziwu spojrzenia współplemieńców odpowiadał charkotliwym mruczeniem.
Dewg, ciężko ranny po wczorajszym, nieudanym polowaniu, przysunął się bliżej niego. Pokiwał z uznaniem głową i poprosił o opowieść.
Reszta stłoczyła się wokół. Myśliwy odmówił - przesunął ręką po twarzy w sposób oznaczający zmęczenie. Lecz po chwili splótł dłonie blisko czoła i szybko je rozprostował.
W głowie myśliwego pojawiło się coś, co chciał wszystkim pokazać.
Wyrzucił z naczynia resztki poprzedniego posiłku, wyszedł przed jaskinię i nabrał do niego ziemi. Z kawałka niejadalnych wnętrzności swej dzisiejszej ofiary wycisnął do naczynia krew i wymieszał ją z ziemią.
Myślał o tym od Blasku, podczas którego pokrwawił sobie nogi przebiegając przez jakieś kolczaste krzewy. Po powrocie do jaskini krwawiące stopy oblepione ziemią zostawiały wtedy wyraźne, trwałe ślady na jasnej skale.
Rahhgrr podniósł patyk i podszedł do ściany.
Wszyscy szeroko pootwierali oczy. Zobaczyli coś niezwykłego. W jaskini zapadła absolutna cisza...
I zwykłe zdjęcie. Więcej nie ma, bo i po co.
(Jakby się kto pytał, to naturalnym impulsem do tej maleńkiej scenki były dwa przepiękne klocki Duplo.)
Dziękuję za uwagę :)
Wraz z przyjaciółmi przyciągnęli pod wejście upolowanego wspólnie Mrr-wah.
Wspólnie, ale to Rahhgrr dogonił uciekającą, ranną bestię, i ugodził ją w szyję swoim oszczepem, dzięki czemu z Mrr-wah uszło życie.
Był ph-ta, co we współczesnym języku oznacza tyle, co mężczyzna-myśliwy.
Wedle zwyczaju, ten, który zada zwierzowi ostateczny, śmiertelny cios, po polowaniu może odpocząć, podczas gdy reszta ph-ta zajmuje się dzieleniem łupu na mięso, kości oraz skórę.
Odłożył oszczep, usiadł przy ognisku, zamknął oczy i raz jeszcze przeżywał każdą chwilę dzisiejszej wyprawy. Był z siebie niezmiermie dumny.
Na pełne podziwu spojrzenia współplemieńców odpowiadał charkotliwym mruczeniem.
Dewg, ciężko ranny po wczorajszym, nieudanym polowaniu, przysunął się bliżej niego. Pokiwał z uznaniem głową i poprosił o opowieść.
Reszta stłoczyła się wokół. Myśliwy odmówił - przesunął ręką po twarzy w sposób oznaczający zmęczenie. Lecz po chwili splótł dłonie blisko czoła i szybko je rozprostował.
W głowie myśliwego pojawiło się coś, co chciał wszystkim pokazać.
Wyrzucił z naczynia resztki poprzedniego posiłku, wyszedł przed jaskinię i nabrał do niego ziemi. Z kawałka niejadalnych wnętrzności swej dzisiejszej ofiary wycisnął do naczynia krew i wymieszał ją z ziemią.
Myślał o tym od Blasku, podczas którego pokrwawił sobie nogi przebiegając przez jakieś kolczaste krzewy. Po powrocie do jaskini krwawiące stopy oblepione ziemią zostawiały wtedy wyraźne, trwałe ślady na jasnej skale.
Rahhgrr podniósł patyk i podszedł do ściany.
Wszyscy szeroko pootwierali oczy. Zobaczyli coś niezwykłego. W jaskini zapadła absolutna cisza...
I zwykłe zdjęcie. Więcej nie ma, bo i po co.
(Jakby się kto pytał, to naturalnym impulsem do tej maleńkiej scenki były dwa przepiękne klocki Duplo.)
Dziękuję za uwagę :)